Od nie do tak. Refleksje z wystawy Ewy Zarzyckiej

_____

Liliana Kozak



Wchodząc do galerii zobaczyłam stolik, dwa globusy – jeden na drugim – ten na dole z mapą kontynentów i oceanów, ten nad nim, czysty, biały, który jawił się niczym niezbadany świat ducha. Do podobnej konkluzji można dojść spoglądając na biurko nieopodal. Przypomina ono w pełni wyekwipowane miejsce pracy artysty-myśliciela, pełne narzędzi i zapisków. Za biurkiem również znajduje się biały globus - czy jest swoistą muzą, motywem do inspiracji? Może obrazem tego, co niewidoczne, a na co spogląda przy biurku twórca, co próbuje przełożyć na język sztuki, tak aby ten globus, tajemniczy obszar był widoczny dla wszystkich. Tak czy inaczej to dla mnie piękna metafora niezliczonej ilości wolnej przestrzeni, gdzie jedynym ograniczeniem jest siła umysłu. Jak wiele da się odkryć, stworzyć, pokazać sobie i innym. Ile tego co nazywamy obszarem sztuki, wiedzy, wciąż umyka zaklasyfikowaniu, niepokoi podświadomość nie dając się określić świadomości. Jak ogromne terytoria są do zdobycia, czy są dalej niż odległe gwiazdy? Czasem może być trudniej otworzyć umysł na nowe ścieżki niż zbudować statek kosmiczny…


W swych tekstach i wideo prezentacjach Zarzycka wielokrotnie próbuje wyjaśniać pewne zjawiska, poszukuje miejsca jak najmniej określonego. Poprzez to niedookreślenie to miejsce wydaje się szczególnie przynależeć do nowych, niezdobytych do tej pory lądów. Twórca wydaje się wtedy rodzajem podróżnika, zdobywcy nieuchwytnych obszarów sztuki. Jak je unaocznić?

Ewa Zarzycka pokazuje nam swój alfabet. Podczas performance ukazuje nam literę „o” z wielorakich materii, alfabet materii jest znacznie bardziej złożony niż pismo. Obok siebie pojawiają się okręgi z różnych rodzajów ziemi, kamieni, drewna, szkła, wody… Podróże do samego siebie, każdy świat jest opowieścią. Każdy umysł to inne postrzeganie, inne parametry zmysłów, jak często o tym pamiętamy? Każdy ma inny alfabet wspomnień, wartości, każdy choć trochę posługuje się czasem jasnym jedynie dla niego językiem znaków.


W osobnej sali można było otoczyć się ręcznie pisanymi tekstami autorki, pełnymi osobistych przemyśleń, gdzie buduje dystans do życiowych doświadczeń, przyzwyczajeń. Schodząc w dół napotyka się obraz wideo, gdzie autorka wykonuje pewne gesty, próbując coś przekazać. Gesty Pani Ewy Zarzyckiej mogą budzić różne i nieco inne skojarzenia korespondujące z indywidualną paletą wspomnień i chyba o to chodzi, że zanim każdy z nas stanie się owym pniem nadmorskim jest uwikłany w zależności ludzkie.

W innej dokumentacji wideo artystka zwraca się do publiczności zgromadzonej na wystąpieniu, opowiada o swoim spacerze nad morzem, w trakcie którego zastanawiała się nad swoim miejscem wśród innych, przyglądała się otoczeniu zastanawiając się nad możliwością identyfikacji z jakimś jego fragmentem lub którąś z mijanych osób. Najbardziej bliski stał się jej wówczas wyschły pień nadmorski, zdający się tkwić niewzruszenie w swoim miejscu, wolny od zależności. Zarzycka nałożyła buty na wysokich obcasach, mówiąc, że musi utrzymać pozycję artystyczną, stwierdziła, że jest to niewygodne i zdjęła te buty, opuszczając otaczający ją krąg publiczności. Gdy jeszcze nie można być niezależną, twardą formą materii można starać się być jak najmniej uwikłanym w nienaturalne pozy, opierać się falom cudzych wpływów.


Od nie do tak, wystawa Ewy Zarzyckiej z okazji 30-lecia działalności artystycznej,
10 grudnia 1010 - 6 styczeń 1011, Galeria Labirynt w Lublinie



1 komentarz: