Zdejmij buty, zamknij oczy i patrz

_____

Liliana Kozak


Idąc po schodkach w dół z towarzyszącym stukotem kopyt do niewielkiego pomieszczenia zaaranżowanego przez Igę Gosiewską, trafiamy do przestrzeni ze srebrną, miękką podłogą. Aby przekroczyć próg lat, trzeba zdjąć buty, w dziecięcej przestrzeni kołyszą się srebrne bieguny, gdzieś za nami parska bujany konik, aby się z nim udać stepem, kłusem, galopem...

Zamazują się granice szwów, łączenia wspomnień, ile jest nas w nawiązanych wokół siebie połączeniach. Strzępy zlewają się w całość, może to być ucieczką z klaustrofobii małego pomieszczenia chłodnego srebra i bieli, ale też i ucieczką do wnętrza, albo próbą jego ocalenia, gdzie bieguny, niczym szale wagi mają do wyrażenia jakiś osąd. Dusza lekka jak piórko, kołacze się w małej salce … nie tak szybko, jeszcze czas… w tym- tutaj, w kalejdoskopie parametrów, najbliżej i najdalej mam do siebie. Gdzieś się spotykają linie biegunów, ten punkt na środku- środek duszy- spokojny, mimo wstrząsów… gdy zauważam, kopyta odrywają się od gruntu… Drży srebrna podłoga pod naszymi nogami, kołyszą się bieguny, czy dotrzemy do biegunów własnych granic? Niektóre wspomnienia trzeba ścigać galopem, umykają. To miejsce pozwala rozwinąć szybkość, łapać za końce ogony metafor. Młodymi oczami zgubić schematy, na biegunach siebie popatrzeć poza horyzont zdarzeń w miejscu bez przestrzeni, w chwili, gdzie grawitacja zawiesza czas. Nie ma czasu, jest kołysanie, zacisze, w kołysce człowieczeństwa, można coś zobaczyć pod innym kątem. Z butami zostawić coś za sobą, wejść w nie kimś innym, jeśli się zapragnie…

Gdy umysł dostroi się do miękkiego gruntu myśli, możemy zamknąć oczy, a tam zobaczymy zarysy nowych światów Oleksieya Khoroshki. Impresjonistyczne pociągnięcia pędzlem światła hipnotyzują jak kołysanka. Zapadamy się, kolejne poziomy, głębiej i głębiej, do wrażeń najsłabiej rejestrowalnych, umykających jak bezkształty uchwycone kątem oka. Ten obraz wciąż tam majaczy, nie pozwala się sprecyzować, nie pozwala się określić, zaszufladkować, zawrzeć w schematy i uśmiercić wygodnym określeniem. Z miejsca pierwszych zabaw do ciepłej przestrzeni, gdzie jeszcze nie otwarliśmy oczu, stamtąd w srebrny bezmiar i jeszcze dalej, z miejsca do miejsca, z bieguna do bieguna, patrzę…

To, co nieuchwytne, pokazuje więcej, mnogość nie dookreśleń. Smużki odbić tańczą na łukach sekundy, aby rozpłynąć się w płynnej barwie. Na chwilę mocniejsze brzmienie pojawia się, -to, ta strona rzeczywistości, wyrywa się z dźwięku, jasne światło, nagle otwarte oczy widzą białą ścianę. Trzeba je zamknąć, szemrzący strumyk zmarszczy, wyżłobi lustro wody, zaczną pląsać, przekomarzać się światełka, przeszkadzać, rozmawiać z cieniami naszych myśli, kiedy asortyment słów dawno już się skończył wrażenia nabierają mocy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz