Młodociana Biblia Pauperum

______

Michał Czyż


Nowy rok w restauracji InRed zainaugurowała wystawa „Siedem Grzechów Głównych”, której autorem jest siedemnastoletni Michał Przychodzeń. Na wystawie możemy zobaczyć melanż rysunku architektonicznego ze swobodniejszymi, niekonwencjonalnymi odchyleniami oraz fotografię z dołączonymi wierszami autorstwa wyżej wymienionego młodego artysty.

Cechą charakterystyczną wystawy (oprócz relatywnie szerokiego zakresu technik) jest jej zmienność. Po wernisażu wystawa zmienia się, żyje. Co jakiś czas Michał Przychodzeń dodaje jej jakiś nowy element: fotografię lub wiersz. Nowe odsłony Siedmiu Grzechów Głównych nie są rewolucyjne, ale uzupełniające, odświeżające – co wygląda na bardzo interesujący pomysł.

Jeśli chodzi o prace - biorąc pod uwagę wiek, bardzo dobry warsztat. Nie znam się na rysunku architektonicznym, ale prace robią wrażenie swoją precyzją oraz monumentalnością. W pierwszej sali wisi szereg fotografii okraszonych wierszami. Zdjęcia przedstawiają bardzo dosłowne odniesienia do popkultury, poezja – choć refleksyjna, może nawet lekko ironiczna – to jednak wprost młodzieńczo buntownicza, zdradzająca spotkanie wrażliwego, dojrzewającego człowieka z brutalną rzeczywistością i świadomością dziejów. Druga sala – moim zdaniem o wiele bardziej zajmująca – wypełniona została rysunkami. Sposób przedstawienia może mgliście przypominać prace Zdzisława Beksińskiego; klimat wyobcowania, surowość rysunku architektonicznego. Prace mają dość prosty, antykonsumpcyjny, antypolityczny przekaz. Da się w nich wyczuć, czy może raczej wprost zobaczyć, refleksję nad totalitaryzmem XX wieku oraz zagrożeniami wieku XXI. Nie będę dyskutował o słuszności poglądów czy o właściwym rozpoznaniu politycznych problemów, ale motywy antykonsumpcyjne, choć mało oryginalne (np. geld macht frei, w swoją drogą całkiem interesującym i stosunkowo „ostrym” rysunku) jednak dorzucają kolejny kamyczek do ogromnej sterty krytycznego wobec sposobu życia w neoliberalnych społeczeństwach gruzu.

Czy sztuka wprost antysystemowa, wprost buntownicza, ma swoje miejsce w lokalu zwącym się Atelier Smaku? Jeśli brać przesłanie tej sztuki na poważnie to oczywiście, że NIE. Tak samo jak mogłoby się wydawać rażące przesiadywanie Michaiła Bakunina w snobistycznej kawiarence. Ewentualnej edukacji antykonsympcyjnej nie spodziewałbym się – sztuka tego rodzaju już nie razi, nie pobudza, sama stała się częścią popkultury, w tej dziedzinie skuteczność przynoszą świadectwa (Freeganie?). Jakiż jest więc tutaj sens? Otóż powróćmy do wieku Michała oraz polityki lokalu: dawać szanse młodym i utalentowanym. Pierwsze wystawy, pierwsze wrażenia, wczesna inicjacja (jeśli niezwulgaryzowana i racjonalna) daje szanse na zebranie wyższego doświadczenia oraz nabycia szybciej nowych umiejętności. Ponoć młodzież musi przejść przez fazę naiwnego buntu; wystawę z tej kategorii Michał Przychodzeń może uznać za udanie odbębnioną.

2 komentarze:

  1. "naiwnego buntu" ?

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy człowiek traci "naiwny bunt" staje się szary i słaby

    OdpowiedzUsuń