O muzyce


______

Emil Dudziak


Steve Buchanan
koncert w Galerii Labirynt  26 lipca 2012
Uderzenie, stukot, rytm, spacer po oktawach, dysonanse i im przeciwstawne asonanse, współbrzmiące dźwięki. Muzyka. Najpowszechniejszy i najstarszy znany ludzkości stymulant. Rozbrzmiewa wszędzie, na ulicach, w galeriach handlowych, dobiega z radia nocnej taryfy, nadaje tło myślom i historiom układanym w głowach.

Muzyka stała się dziś nie odłącznym towarzyszem każdej czynności, niekiedy zaczynamy tęsknić
 i doceniać cisze, bezruch, brak życia. Jednak zanim przejdziemy do pełnej analizy i oceny obecnego stanu spróbujmy zastanowić się nad początkami, genezą  melodii… muzyki. Już dzieci w wieku przedszkolnym wykazują wyczucie rytmu. Jeżeli grupę rozbijemy na jednostki, okazuje się, że jest ono zróżnicowane. Ukazuje to umiejętność jaką nabyliśmy w wyniku ewolucji, zarówno fizyczną jak i psychiczną czy społeczną. Parę tysięcy lat temu homo sapiens żyjący w małych przemieszczających się grupkach nauczył się odróżniać odgłos stąpającego zwierzęcia, mogącego stać się dlań posiłkiem, drapieżnika, czyli zagrożenia, lub innego przedstawiciela gatunku. Kształtowanie relacji na poziomie werbalnym stanowczo stawiały go wyżej od innych istot z jakimi zmuszony był koegzystować.
Jakiś czas później odkrył rytm. Poczuł jak działa na organizm, choć jeszcze nie potrafił tego nazwać
Z pewnością wykorzystywali go szamani przy narodzinach religii. Spróbujmy sobie wyobrazić miarowy bass bębnów i watahę ludzi połączonych ekstazą, spocone ciała podskakujące w ten sam takt. Brzmi znajomo? Jeżeli nie, zawsze można posiłkować się reportażem na discovery channel. Odziały wojsk poruszały się w rytmie nadawanym przez doboszy, rytuałom dopomagały subtelne monotonne dźwięki, pieśni opiewały dawnych bohaterów, pielęgnowały historie. Muzyka towarzyszy nam od tysięcy lat. Nie podlega dyskusji stwierdzenie, że jest ona jednym z największych osiągnięć naszego gatunku.


Pomińmy kwestie historyczne, zastanówmy się nad indywidualnymi uwarunkowaniami do słuchania muzyki.
Nikt z nas nie słyszy muzyki, nie przeżywa jej w jednakowy sposób. O ile przymiotniki, jakimi będziemy określać dany utwór i melodykę często w dużym stopniu są zbieżne, to zmiany, wrażania, emocje towarzyszące słuchaniu pozostają różne. Wszystko zależy to od wcześniejszych uwarunkowań, wpływu otoczenia. Słuchaczy możemy podzielić na dwie grupy: słuchających i wsłuchujących. Pierwsi słuchają bezrefleksyjnie, biernie, chciało by się rzec prymitywnie. Drudzy analizują na bieżąco zmiany tępa, rytmu, tonu, odczuwają określone stany.

Ta klasyfikacja jest oczywiście niewystarczająca, można wyodrębniać znacznie więcej grup. Podczas przeżywania muzyki dominować mogą wyobrażenia wzrokowe, ruchu, analiza skupiać się może na wrażeniach estetycznych, filozoficznych dywagacjach czy czystym kalejdoskopie emocji.
Inaczej zacznie słuchać uczeń szkoły muzycznej a zupełnie odmiennie uczęszczający do technikum.
Można powiedzieć nic nowego, to wszystko oczywiste. Otóż, nauka wsłuchiwania się, nie wyłącznie biernego słuchania, przekłada się na inne aspekty życia, choćby myślenia pragmatycznego czy swobodnej analizy. 

Przede wszystkim uchroni nas od profanacji muzyki i wytworzenia betonowej ciemnoty w nas samych.
Jak wspomniałem wcześniej, muzyka jest najstarszą, najdostępniejszą używką. W zdolnych rękach staje się kowadłem żądz i instynktów. Jednak na porządku dziennym używana jest jako kolorowa bibułka do ozdobienia szklanej szybki reklamy i handlu. Im prostsza tym lepsza. Nieskomplikowany rytm dla nieskomplikowanych ludzi, najlepszy do zaaplikowania w środkach komunikacji miejskiej w ramach akcji Edukacji Muzycznej Osób Postronnych. Uprzedzam tych, co podnoszą głos, nie mam na myśli muzyki typu minimal.

Z drugiej strony wielu ludzi nie toleruje zmian, choć to zjawisko przewijające się od wieków. Uznają wyłącznie sztywne ramy, każde odejście od wytyczonej prze zeń normy budzi w nich odrazę i złość. Niekiedy wstydzą i boją się nowych powiewów. Samemu lekko ujmując nie jestem fanem pewnych gatunków lecz wychodzę z założenia, że powinno się korzystać z dobrodziejstw techniki i poszukiwać jak najbardziej nowatorskich sposobów wyrazu, odchodzić od utartych konwencji, aby to poszukiwanie przyniosło treściwe owoce, które nie muszą być wcale ładne.

Co do zastosowań bardziej praktycznych. Przeciętny zjadacz chleba bagatelizuję rolę muzyki jaką odgrywa ona w jego życiu, jaką mogła by odegrać, jaką odgrywa tam, gdzie on nie dostrzega. Biznes, medycyna, sport, dopiero niedawno zaczęto zauważać możliwości jakie ze sobą nie się wdrożenie doń melodii. A pole manewru pozostaje nadal ogromne. Sam wkład w rozwój dziecka nie powinien być bagatelizowany, przy tak małym nakładzie pracy. Niestety brak odpowiedniej profilaktyki.
Obecna sztuka byłaby niekiedy pozbawiona smaku, szczególnie w przypadku animacji, z muzyką budującą napięcie, wzbudzającą odrazę, strach. Grająca Ciszą.
Pozostaje jeszcze kwestia konsumowania „ambitnych”  dzieł, z odrzucaniem, tych które przetarły szlaki. Prekursorów gatunków. Spotkałem się z określeniem, iż są zbyt konformistyczne. Świadczy to tylko o lenistwie i głupocie nadającego taki przekaz, nad czym nie będę się rozwodził.
Do czego zmierzam.
Otóż niech powyższy tekst będzie apelem, do nas samych. Tych którzy kształtują swoje uszy i do tych którzy kształtują już uszy innych. Bądźmy elastyczni, uczmy słuchać inteligentnie, problematycznie. Szukajmy nowych rozwiązań, łączmy i wykorzystujmy dziedziny.
Myśl.
Nie profanuj.


Tekst zainspirowany został książką Sloboda Umysł muzyczny Poznawcza psychologia muzyki.

1 komentarz:

  1. Ach, jeśli chodzi o wspaniałe i fachowe opisy muzyki (szeroko pojętej) mocno polecam twórczość Milana Kundery.
    Po takim artykule wnoszę, że autor muzyką interesuję się ponad "przeciętny zjadasz chleba"

    OdpowiedzUsuń