Wyznania Roee Rosena

Z Roee Rosenem rozmawia Agnieszka Chwiałkowska i Maciej Popławski


Powołałeś do życia Justine Frank, czy chciałbyś żeby Twoje życie i odbiór prac był analogiczny do niej? 


We wczesnych etapach pracy nad projektem, którego ukończenie zajęło mi niemalże dekadę, myślałem, że zbyt uciążliwe będzie tworzenie wyłącznie pseudo-surrealistycznych obrazów. Uciążliwe dla mnie oczywiście. Stwierdziłem też, że powinienem pracować schizofrenicznie, zarówno jako Justine Frank, jak i ja sam, ale pod przykrywką Justine Frank, i przez kilka lat musiałem na dobrą sprawę zaniedbać moją własną twórczość i zostać zniewolony wyłącznie przez nią, więc był to proces kontrolowania jej przeze mnie i mnie przez nią.

Czy uważasz, że taka osoba jak Justine Frank mogła naprawdę istnieć? Czy jest ona odbiciem jakiejś istniejącej osoby ?

Pierwotnie Frank miała być jedną z kilku fałszywych postaci w projekcie, który nazwałem Six obscene personas, do udziału w którym chciałem zaprosić innych artystów, pisarzy, reżyserów, by wprowadzili moralnie podejrzane/wątpliwe postacie, z jednym warunkiem. Mieli oni czuć się niekomfortowo zarówno z postaciami, które tworzyli, jak i manipulacyjnym i nikczemnym procesem samej pracy. Nie o to chodzi, że kłamiesz, ale o to, że działania dokumentalne zawsze wiążą się z manipulacją, a związek z fikcją nie może być ignorowany. Kiedy robisz dokument, od razu staje się on kłamstwem i manipulacją. Ale, co jest interesujące w odniesieniu do Twojego pytania, to, że z jednej strony Justine Frank zdaje się być bardzo niepożądaną osobą skojarzoną niegdyś z czarnym mesjanizmem Jacoba Franka, ale z drugiej strony polemicznie podkreśla braki, ślepotę oraz „fałdy” dwóch głównych paternalistycznych ugrupowań pierwszej połowy XX wieku: europejskiej awangardy, głównie oczywiście surrealizmu oraz syjonizmu. Zarówno syjonizm jak i surrealizm kreują się na rewolucyjne i transformatywne. Surrealiści postulowali seksualną, psychiczną oraz społeczną emancypację (wolność i miłość to dwie główne wartości rewolucji surrealistycznej), syjonizm był rewolucyjny dzięki stworzeniu fikcyjnego nowego społeczeństwa opartego nie tylko na socjalizmie, ale na pragnieniu przekształcenia starego europejskiego diasporowego Żyda w nowego zdrowego Żyda. Frank ukazuje ze swojego punktu widzenia problematykę tych paternalistycznych ugrupowań, tak więc widzi problem, widzi, że nie wszystko jest tak w porządku, stając się czymś w rodzaju alternatywnej matki, ze względu na to, że są to ugrupowania paternalistyczne, ugrupowania ojców, a ona staje się alternatywną matką, dobrą przez bycie złą. W tym sensie, wydaje mi się, że powinna była istnieć, ale niektóre aspekty jej życia i twórczości mogą przypominać niektóre kobiety, takie jak Claude Cahun. Nie jest ona oparta na żadnej istniejącej osobie.


Dlaczego kobiety zajmują tak ważne miejsce w Twojej sztuce? Czym lub kim jest dla Ciebie kobieta ?

Krótko mówiąc – poważny przypadek zazdrości waginy. Mówiąc szerzej – jest pewien potencjał trybu komicznego w sztuce, mający na celu przeciwstawienie się traktowaniu seksualności jako czegoś statycznego i próbującemu zastąpić go mnogością niestabilnych oscylujących stanów. Jest również nikczemny aspekt takich pragnień, takiego punktu widzenia. Odczuwam w tym sensie wielkie podobieństwo do postaci Leopolda von Sacher-Masocha, który nie tylko fantazjował o byciu podbitym/podporządkowanym kobietom (kobiety miałyby być silniejsze od niego), ale również pragnął powrotu matriarchalnych rządów. Wierzył w to, że w przyszłości kobiety będą rządzić światem. Ale na tyle na ile znamy paradygmaty męskich masochistycznych fantazji, to niewolnik tworzy reguły i jest w uprzywilejowanej pozycji, więc wydaje się, że jest „pod” kobietą, ale w rzeczy samej to on dyktuje warunki. Mam nadzieję, że w tym sensie moje symulacje kobiecych tożsamości są doświadczane z głęboką ambiwalencją, a także, że posiadają zawierający niekomfortowy aspekt, ze względu na to, że jest w tym coś moralnie podejrzanego.
Weź jako przykład Sweet sweat – książkę Frank zdającą się odbijać radykalną feministyczną seksualność, jednak fakt, że jest wszczęta przez męskiego autora, oznacza, że może być postrzegana jako kolejny symptom choroby, a nie lekarstwa. Po prostu kolejny przypadek świętego starego człowieka chcącego, aby kobiety zabrały erotyczny głos ograniczony przez miarę jego libido.

Czy chciałeś wyrazić siebie tworząc kobietę ?

Wydaje mi się, że większość mojej twórczości zawiera rozkład idei siebie jako czegoś spójnego, pojedynczego i autonomicznego. W rzeczy samej, chociaż celowo umieszczam się w problematycznych sytuacjach, żadna z kobiet, które stworzyłem, nie podejmuje się takich akcji, jak trzy nielegalne robotnice w Confessions. Ewa Braun, Justine Frank, żadna z nich nie jest mi w pełni podległa. Ich wygląd/obecność jest jak złożona, intensywna negocjacja, inscenizacja walki woli i kontekstów. Toczy się ciągła walka pomiędzy mną a robotnicami lub pomiędzy mną a tym, co wiemy naprawdę o Ewie Braun. Mogę to kontrolować jedynie częściowo i to jest właśnie interesujące. Wszystkie mają szczególne aspekty, które są poza moją kontrolą, np. podczas gdy nielegalne robotnice mogą wydawać się absolutną inkarnacją współczesnego handlu niewolnikami lub co więcej służą mi jako nieświadome marionetki, ale zapłaciłem im, żeby mówiły bez zrozumienia. Posiadają również nierozkładalne cechy, swoje twarze, głosy, ekspresje oraz ciała. Fakt, że źle przeczytały tekst, oznacza, że go zniszczyły. Różnice są dość duże (jedna zamiast gnijące zwłoki przeczytała gnijący ser, zamiast łzy przerażenia przeczytała łzy matki). W ten sposób jestem uciążliwy, ale też niszczę sam siebie.

Czy Twoja żona miała jakieś obiekcje dotyczące uczestnictwa Waszego syna w zwiastunie Confessions of Roee Rosen ? Czy zamierzasz zapoznać Hillela ze swoją pracą kiedy będzie starszy ?

Moja żona była w pewien sposób wykorzystana, ze względu na to, że twarz Justine Frank należy do niej, co moim zdaniem nie było proste. Jeżeli tylko by się sprzeciwiła, nie mógłbym wykorzystać Hillela. Jedyne obiekcje, z którymi musiałem się zetknąć, to moje własne. Wykorzystanie dzieci w sztuce, to jedna z granic, których obiecałem sobie, że nigdy nie przekroczę. Ale ze względu na to, że moja praca jest mocno zainfekowana samo-zdradą, zdecydowałem się jednak na to. Zrobiłem to jednak również ze względu na to, że mogło się to spodobać Hillelowi. Jest bardzo umuzykalnionym dzieckiem, a czytanie transliteracji w nieznanym języki, jest podobne do czytania muzyki, której wcześniej nie znasz, czytania nut. Dla niego była to gra, wyzwanie. Hillel dorastał ze mną, co oznacza, że obrazy o wyraźnie seksualnej naturze, polemika polityczna, swastyki i inne dziwne rzeczy to część jego rzeczywistości. Oczywiście był dobrze chroniony przez znaczeniem tych rzeczy. Widział obrazki, ale nie wiedział dokładnie co one znaczą. Jak wiele z tego będzie go interesować w przyszłości, nie zależy ode mnie, lecz od niego.

Czy kierowały Tobą jakiekolwiek polityczne motywy gdy odnosiłeś się do postaci
Ewy Braun ?

Nie oddzielam motywacji politycznych od osobistych. Sprawa rzeczy dotyczących przedstawienia holokaustu to świetny przykład, ze względu na to, że na nas wszystkich wywarł osobisty wpływ, ale najwyraźniej niesie też z sobą olbrzymie znaczenie polityczne. Kiedy wykonałem projekt, było to po około dziesięciu latach, przez które wierzyłem, że tej sprawie nie można stawić czoła całkowicie. Czułem tak ze względu na sposób, w jaki artyści zajmowali się tematami reprezentacji holokaustu, który dzielił się na dwie kategorie. Pierwsza to mówienie za zmarłych – przyjmowanie roli ofiary, tak jak Spielberg, gdy dostał Oscara, powiedział, że mówi za 6 milionów ofiar holokaustu - co jest moim zdaniem bardzo nieuczciwe i niemoralne. Twierdzenie, że byli świadkami tego, czego nie byli, jest rzeczą, której nie można robić, albo ja czułem, że nie można. Druga kategoria to abstrakcja. Lepsi artyści, czy może raczej bardziej wyszukani, traktują holocaust jako wytrych aby pokazać coś, czego nie da się pokazać, tworząc pustą przestrzeń, obraz abstrakcyjny, na który powinieneś spojrzeć i ulec refleksji na temat tego, jak odległe są te rzeczy od reprezentacji, co moim zdaniem jest po prostu unikaniem tematu. Te dwie metody są bardzo użyteczne politycznie, a w Izraelu takie polityczne wykorzystywanie ich jest wszechobecne: wycieczki licealistów od Auschwitz i machanie tam flagami Izraela, żądanie odszkodowania od Niemiec, bycie okrutnym dla Palestyńczyków. Wszystko jest uprawomocnione przez „ja jestem ofiarą”, więc dla mnie bardzo ważne było przyjęcie odwrotnej postawy, odzwierciedlając siebie jako oprawcę, a nie jako ofiarę. Byłem wówczas w Stanach Zjednoczonych, dostałem tamtejsze obywatelstwo, miałem dziewczynę muzułmankę, nie myślałem, że wrócę do Izraela. Ale polemiczny i polityczny aspekt projektu, był w moim odczuciu ważny nie tylko w Izraelu, ale też w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest olbrzymia społeczność żydowska, no i oczywiście w Europie. Myślałem, że w tych wszystkich miejscach brakuje prób skomplikowania sprawy i zaprezentowania moralnego wyzwania, w którym Holokaust nas umieścił, ale nie jako to, że jesteśmy tymi dobrymi i napotykamy tych złych na zewnątrz, ale jako wyzwania dla nas jako ludzkich istnień. W tym sensie, nie była to tylko polityczna izraelska sprawa, ale także europejska i amerykańska.

Confessions of Roee Rosen – przyjmuje formę talk- show, Dr. Cross – to wywiad TV,
Dwie kobiety i mężczyzna – mają formę reportażu i wiadomości telewizyjnych na temat prac i wystawy Justine Frank, Hilarious – to tragedia w typie stand-up comedy.
Dlaczego Twoje filmy odwołują się do struktury programów TV ? Skąd taki pomysł ?

Cały czas znajdujemy się w podanych nam strukturach, a TV jest obecna w naszym życiu. Jest tu pewna schizofrenia, ponieważ z jednej strony, jako artysta próbuję odkryć na nowo sztukę, tak jak naukowiec chce odkryć nową maszynę, więc nie brałbym się za nowy projekt, jeśli nie znałbym jakiegoś innego podejścia do niego, nie znał innego sposobu, w jaki może on oddziaływać. To trochę próba poszukiwania czegoś innego niż to co znamy, oparcie się gatunkom, oparcie się kategoriom. Z drugiej strony mocno wierzę, że powinniśmy pogodzić się z formami, które zostały w nas wdrożone i w tym sensie bardzo interesuje mnie praca z wykorzystaniem konwencjonalnych struktur telewizyjnych. Naszła mnie również dziwna myśl, która nie wiem czy zostanie zrealizowana, o przekształceniu siebie w telewizyjny kosmos, mógłbym mieć wówczas własną telewizję kablową z piekła, miałem wizję filmu, w którym ktoś skakał po kanałach, a wszystkie kanały byłyby częściami istniejących już prac. Było też wiele innych rzeczy, które chciałem zrobić, jak film przyrodniczy, program dziecięcy (miała to być moja kolejna praca, ale pojawił się inny pomysł i porzuciłem ją w związku z tym).

Dużą rolę w Twojej sztuce odgrywa seksualność. W Out jest ona uosabiana z postacią Liebermanna, dlaczego ?

Jak powiedziałaś, zajmuję się seksualnością i jestem zafascynowany sadomasochizmem, ponieważ uważam, że jest to pole, gdzie znajdują się pojęcia tego co dobre i złe, czego naprawdę pragniesz i czego nie chcesz, odrzucenia i przyciągania. Mieszają się one w bardzo interesujący sposób. Miałem pomysł, który nie był związany z Liebermannem, był to raczej pomysł na strukturę. Wiele moich prac posiada coś w stylu podwójnej mowy, pojawianie się jako mówiąca kobieta, ale obecność prawdziwego kobiecego głosu w głośnikach. Mówiłem wcześniej o odkrywaniu maszyn, wiele z nich musiałyby dotyczyć mowy podwojonej. Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł, że byłoby bardzo interesujące oglądanie sesji sadomasochistycznej, gdzie strona pasywna kiedy jest jej zadawany ból, zamiast reagując jękami bólu i rozkoszy, odpowiadałaby wypluwając zdania, tym samym sesja BDSM stałaby się czymś w rodzaju egzorcyzmu. Przyszło mi to do głowy jako struktura, a Liebermann to człowiek, o którym pomyślałem później.
Stało się dla mnie jasne już wtedy, kiedy przyszedł pomysł na strukturę, że jest on bardzo polityczny. To znaczy, że byłby to również show moralny, z którym będę się identyfikował, ale egzorcyzm przedstawiłby go jako dwoistość, coś z czym ty możesz się identyfikować, z czym miałbyś duży problem. Więc jest to już bardzo polityczna sytuacja nawet bez Liebermanna. Sama obecność Liebermanna oczywiście robi z egzorcyzmu dość specyficzny jego rodzaj.

Dlaczego odniosłeś się akurat do postaci Liebermanna, czy chodziło jedynie o poglądy polityczne czy o coś jeszcze?

Uważam, że Liebermann jest bardzo interesujący. To czym się zainteresowałem to nie naprawdę Liebermann ale jego funkcjonowanie na ogólnej scenie politycznej, ponieważ uważam, że pomaga on wielu prawicowym politykom, grając rolę złego gościa, tego ekstremalnie prawicowego. Mainstreamowi politycy współpracują z nim, siedzą z nim w tym samym rządzie, ale sprawiają, że zwykli Izraelczycy czują się z nimi bardziej komfortowo, bo mają tego gościa, który stoi całkiem po prawej stronie, a w rzeczy samej mają te same polityczne cele. Chciałem wykorzystać Liebermanna jako medium, aby zwrócić uwagę na ludzi, którzy uważają się za mainstreamowych lub nawet lewicowych lub liberalnych, oraz by pokazać im, lub postawić ich w miejscu, w którym zrozumieją, że Liebermann nie jest na zewnątrz tylko jest wewnątrz nich samych. Uważam, że jest też interesujący, ponieważ z jednej strony jest typową izraelską postacią, takie postacie są w każdym rządzie, ale jest też imigrantem, a Izrael był początkowo społeczeństwem imigrantów, Liebermann należy do drugiej fali rosyjskiej imigracji. Pierwsza fala nadeszła na początku XX wieku, wówczas przybyli moi dziadkowie z Rosji i z Polski. W pewien dziwny sposób zająłem się więc również moimi własnymi korzeniami. Pieśń, która zakończyła Out jest autorstwa Esenina. Esenin jest z jednej strony wielkim modernistą, symboliczną postacią w Rosji, reprezentuje stereotypową rosyjską duszę, bardzo zbliżoną do matki, do ziemi, ale ciekawe jest to, że Esenin był bardzo inspirujący dla syjonistycznych poetów. Wielu z nich było komunistami, ale kreowali się na osoby takie jak Esenin. Pieśń jest wyjęta z rosyjskiej kultury ale również ma być sygnałem dla Izraelczyków, jest w dość skomplikowany sposób połączona z izraelską kulturą.

W większości twoich realizacji obecny jest akt opętania. W naszej kulturze uważany jest on jako coś złego, jak ty to interpretujesz? 


Wydaje mi się, że nigdy nie jesteśmy jednością. Zawsze posiadamy kilka odmiennych osobowości, ale możemy to ujrzeć też w historiach opętania, np. najsłynniejszej żydowskiej z tej tematyki – Dybuk. Mamy pannę młodą, Leę, która zostaje opętana przez demona tuż przed ślubem. Można też tutaj pomyśleć o Egzorcyście, gdzie mamy 13-14 letnią dziewczynkę, która nagle zostaje opętana. Interesujące może być odwrócenie tego poglądu i pomyśleć o opętaniu jako czymś dobrym, mamy tutaj pannę młodą umieszczoną w przerażającej sytuacji, zostanie zerżnięta przez męża, którego na dobrą sprawę może nawet nie znać, może jest dziewicą i jest przerażona, a demon może być interpretowany jako integralna jej część. Społeczeństwo nie daje jej żadnej możliwości sprzeciwu, więc demon jest odpowiedzią, demon nie zgadza się na małżeństwo. To samo można powiedzieć o dziecku z Egzorcysty. Jest dzieckiem, ale ma przestać być dziewczynką i stać się kobietą. To bardzo przerażający moment, z którym przychodzi wiele zobowiązań, grania ról, coś w środku niej się buntuje i uważam, że demon może być w tym sensie uważany za sposób na wyrażenie niepokoju, strachu i sposób na radzenie sobie z problemami w naszym życiu. W tym sensie wiele przypadków opętania w mojej pracy posiada taką dwoistą charakterystykę.

A co z performatywnością płci ? Uosabiasz się z Justine Frank, która „przeradza” się w Frankomasa, który jednak jest kobietą... ?

Mój światopogląd jest performatywny. To jest pytanie o percepcję, o to jak patrzysz na świat.
W tym sensie zgadzam się z Judith Butler, najsłynniejszą teoretyczną, mówiącą o performatywności płci. Nie uważam, że nasza płeć, tożsamość lub nasza sztuka są czymś statycznym, czymś co mamy wrodzone. To pytanie o stałą fluktuację, rewizję i działanie. Nie trzeba słów, żeby stwierdzić, że moja sztuka zmierza w performatywną stronę.

Twoja sztuka jest trudna w odbiorze, nie boisz się, że zostanie ona niezrozumiana ?

Wydaje mi się, że gdy mówimy, że sztuka jest performatywna, oznacza to, że nie jest jedna i jednolita. Każda praca może być rozumiana na wiele sposobów przez wiele osób. Jest to wspaniała cecha, ale też może stanowić problem no i oczywiście niezrozumienie jest czymś co zdarza tak często, jak zrozumienie. Wydaje mi się, że większość krytyków sztuki tak naprawdę bardzo często nie dostaje tego, co widzą. Nie dotyczy to tylko mojej sztuki, tylko sztuki ogólnie.

W zwiastunie Confessions Coming Soon twój syn mówi, że odbiorca oczekuje skandalu i oszustw. Czy myślisz, że tak naprawdę jest?

Rozdzielmy skandal i oszustwa. Wydaje mi się, że skandal jest bardzo ważną rzeczą. Kiedy skandalizujemy lub prowokujemy, znaczy to, że coś jest kwestionowane. W tym sensie skandalizuje mnie moja własna praca, a kiedy zacząłem pracować nad Live and Die as Eva Braun byłem naprawdę zgorszony, myślałem, że robię coś, czego dokonanie może być złe. Skandalem dla mnie było malowanie swastyk, żelaznych orłów, jako formy mojego własnego piękna. Skandal w tym sensie może być bardzo dobrą rzeczą, jeśli sprawia, że kwestionujesz swoje granice, swoje uprzedzenia, swoje idee, więc tak, oczekuję, że będę skandalizowany w tym sensie, kiedy mam patrzeć na sztukę, oczekuję zmiany. Jeżeli naprawdę spodziewasz się zmienić, jest to skandal, okłamujesz się, żeby nagle stać się innym. Mam nadzieję, że moi widzowie naprawdę oczekują skandali.

A co z oszustwami?

Sztuka zawsze ma oszukańczy cel, zawsze dotyczy manipulacji, opowiadania historii. I być może jest to najbardziej wyraźne, gdy ludzie twierdzą, że mówią prawdę. Jean-Jacques Rousseau rozpoczyna swoje wyznania mówiąc: teraz wyznam całą prawdę. Ale wiemy, że wyznania zawsze są manipulacją. Nikt nic po prostu nie wyznaje, zawsze chcesz coś dostać gdy się spowiadasz, np. Rousseau przedstawia się jako w pełni ludzki byt. Jeżeli opowiem wam o moich słabościach, to znaczyć będzie, że będę od was dużo silniejszy, że jestem bardziej pełnym ludzkim bytem. Augustyn wyznaje swoje przypadkowe przygody seksualne, aby udowodnić, że chrześcijaństwo to jedyna prawidłowa droga. Ludzie wyznają różne rzeczy w TV, tabloidach lub u Jerry’ego Springera, aby się obnażyć w społeczeństwie, w którym jedną z najważniejszych rzeczy jest bycie sławnym: będę sławny przez 15 minut mówiąc wam, że ojciec mnie zgwałcił. Więc wyznania to zawsze sprawa zysku i profitu, oszustwa, mówienia czegoś jak prawdy, ale będącego jednak czymś w rodzaju kłamstwa. Nawet kiedy mówisz prawdę, kłamiesz. Zawsze chodzi o oszustwo. To co jest interesujące, to, że nie ma w tym sprzeczności. Jak w seksualności między obrzydzeniem a przyciąganiem. Sprzeczność jest częścią rzeczywistości. Więc tak, chcę być prawdomówny, ale wiem, że droga do prawdomówności prowadzi przez oszustwo. Jest jej częścią.


Fotografie pochodzą z materiałów prasowych do filmu Out (Tse) nagrodzonego na 67. Festiwalu Filmowym w Wenecji w 2010 roku.

Tłumaczenie: Maciej Popławski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz