Wizje profetyczne – recenzja niepoprawna politycznie


______

Gabriela Rybak


Angelika Markul i Nicolas Delprat, W środku nocyfot. Diana Kołczewska   
Wystawa Angeliki Markul i Nicolasa Delparta w mojej opinii odzwierciedla trendy, które dominują w postmodernizmie. Po wejściu na salę ekspozycyjną widza zaskakuje depresyjna i nihilistyczna muzyka. Nie dla każdego jest ona przyjemna i z pewnością wżera się głęboko w umysł. To dzieło Nicolasa Delparta, który poza sztukami wizualnymi zajmuje się także tworzeniem dźwięku.

Sala wystawowa galerii Labirynt ze względów ekspozycyjnych została podzielona na dwie części, jedną przeznaczoną dla widzów i drugą tylko dla obiektów sztuki. Po prawej stronie od wejścia znajduje się obraz, który na pierwszy rzut oka wygląda jakby był malowany kopciem świecy. Choć jak się okazuje jest to akryl. Przedstawia on strukturę sześciokątnych komórek, podobną do plastra miodu. W tych komórkach zdają się tkwić dojrzewające owady. Lecz można domyślać się, iż nie są to pszczoły, bowiem nigdzie dookoła nie ma kwiatów. Zewsząd dobiega tylko nihilistyczny rozkład, którego wymownym symbolem jest wszechogarniająca widza czerń.

Można w niej dostrzec ciemny, matowy obiekt – amorficzny tłumok, który zdaje się być rzuconym niedbale workiem z ziemniakami albo kopą węgla. Wygląda trochę jak ludzkie zwłoki… Być może bezkształtny matowo-czarny twór jest symbolem końcowego procesu trawienia medialno-korporacyjnego organizmu, który bezlitośnie miele naszą zdolność do rozróżniania dobra od zła.


Angelika Markul
fot. Diana Kołczewska
Możliwe, iż artyści, przewidując najbardziej prawdopodobną trajektorię rozwoju ludzkości, metaforycznie i trafnie obrazują wizję przyszłego świata. Owe bezkształtne, wyglądające jak spalone obiekty, to zwęglone dekalogi, w których do niedawna byliśmy zakorzenieni mentalnie. Współcześnie zostały one zamienione w posthumanistyczną religię destrukcji wyznawaną przez postludzkość. Możliwe iż artyści chcą powiedzieć: patrzcie oto my, wpadamy w mrok bowiem rozwój technologiczny nie idzie w parze z ewolucją moralną. Powracamy do stanu pierwotnego chaosu, w którym rządziło prawo dżungli. Palimy pozytywne idee tworzone przez tysiące lat w postmodernistycznym auschwitzu antywartości.
Jeśli tak, to wystawa ma nas przestrzec, jak biblia pauperum ma nam zobrazować coś, co w tym wypadku jest realną przyszłością – totalną dezintegrację komórek społecznych i wynikający z niej chaos, którego wymownym symbolem jest czerń. Na razie cofnęliśmy się mentalnie do epoki średniowiecza i jakiekolwiek więzi społeczne są nadal utrzymywane. Ale co będzie za kilkadziesiąt lat, kiedy technologicznie rozwiniemy się jeszcze bardziej, a pozostaniemy na tym samym co obecnie poziomie mentalnym? Bezmyślna eksploatacja dóbr naturalnych, rosnące podziały społeczne, zanieczyszczenie środowiska, wzrastająca liczba ludzi na świecie etc i etc.. muszą doprowadzić do degrengolady. Katastrofa jest nieunikniona. Niemniej jest cień nadziei, że wycofamy się z obranej drogi ewolucji i nie pozwolimy także na pełną autonomizację systemu, który summa summarum wyeliminuje nas z obiegu poprzez nasze uprzedmiotowienie.

Węgiel, substancja która przychodzi mi na myśl podczas oglądania wystawy, to pierwiastek będący symbolem życia i śmierci. To szczątki obumarłych roślin, ale także częściowo budulec każdego żywego organizmu. Możliwe, że z chaosu i śmierci, które symbolizuje noc, narodzi się Nowe, ale musi ono jeszcze poczekać na lepsze warunki do wyklucia, ukryte w sześciokątnych komórkach widocznych na obrazie z pierwszej części ekspozycji. A może to tylko złudna nadzieja na odrodzenie, jak i wyimaginowany na obrazach pierwiastek C, pod który podszywa się jakże sztuczny twór – farba akrylowa?
Kolejnymi elementem wystawy-instalacji jest odgrodzona pionowymi poprzeczkami scena na której znajdują się czarno-matowe artefakty oraz podłużny tajemniczy obraz. Całość podświetlona jest zimnym światłem neonówek, co podkreśla nieludzki i nieprzyjazny klimat miejsca.

Ostatnimi obiektami na wystawie są dwa obrazy rozświetlone umieszczonym centralnie białym, owalnym kształtem. One także robią wrażenie przedmiotów niestworzonych na tej planecie. Moim zdaniem twórcy W środku nocy wydobywają z podświadomości przeczucia i intuicje co do ogólnoludzkiej kondycji i materializują je w swoich pracach. Prace idealnie oddają ducha ponowoczesności, którą można nazwać okresem tanatycznym w dziejach naszej planety, ponieważ nigdy w historii, na taką skalę nie dokonywała się degradacja środowiska naturalnego, której sprawcą jest wyłącznie człowiek. Fakt, że unicestwianie natury wpłynie w niekorzystny sposób na ludzkość, jest niezaprzeczalny. W wyniku buntu, zdrady i sprzeciwu przeciw niej oraz danej przez nią śmiertelności narodzi się nowy rodzaj kultury, w której człowiek będzie pragnął żyć wiecznie w „tu i teraz”, eksploatując inne  gatunki zamieszkujące ziemię w takim stopniu zachłanności, iż nastąpi ich całkowita zagłada. Niestety, efektem końcowym tego procesu będzie zbiorowe samobójstwo przedstawicieli gatunku Homo Sapiens, czego wymownym symbolem na wystawie W środku nocy jest coś co przypomina kształtem spalone ludzkie zwłoki oraz wszechobecna czerń i pustka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz