Lublin - miasto kulturalne

_______

Gabriela Rybak


Wrażliwość estetyczna mieszkańców Lublina jest już przybliżona do poziomu mentalnych przedmieść najkulturalniejszej stolicy Polski - Warszawy. Ten zgoła zacny, modny, a przede wszystkim pragmatycznie uprawomocniony stan umysłowy przybliża koziogrodzian do uzyskania statusu obywateli krainy będącej projekcją idealnego, przedpotopowego świata, w którym panowała bezwzględna miłość do bliźniego. Wiadomo, życie kulturalne mieszkańców W-wy jest skomplikowane, a przeciętny mieszkaniec Lubelszczyzny po pobycie w tym Rzymie sztuki, czuje się jakby szare ciało jego mózgu wytrzepała ubijaczka do piany, a sam organ został wlany później do formy i upieczony w piekarniku nastawionym na dwustustopniową szybkość zmian. I dobrze, bo arteodbiorca ma się w taki sposób czuć. Ma się czuć nienormalnie. Sztuka współczesna odrzucając spuściznę klasycyzmu, wyzbyła się ustalonych standardów estetycznych określanych przez większość mianem dobrego smaku. Wyrzeczono się także wzorców zachowań czyli najogólniej mówiąc – norm obyczajowych. Najważniejszymi gwarantami udanego dzieła są współcześnie: prowokacyjność, koniunkturalizm oraz wulgarność. Bez takiego zaplecza marketingowego, będącego żyrantem sukcesu artysty, ani rusz…



I oto w naszym Lublinie pojawiło się dzieło spełniające wymogi sztuki najwyższej. Mentalna warszawka zagościła w Kozimgrodzie. W mieście, gdzie Motor is king, zrodził się szok bynajmniej niefutbolowy, oto bowiem artyści zniżają się do poziomu lodziarzy. Tego nie było nawet w Łodzi. Już widać jak dresiarzom uśmiechają się bezzębne gęby, bowiem części ciała przezeń ulubione do rysowania, podniesione zostały do rangi sztuki. Mistrzowie w rysowaniu latających penisów, a także napisów na murach lubelskich kamienic, sugerujących (z pozycji dominatora) chęć odbycia stosunku analnego (HWDP) z przedstawicielami pewnych organów ścigania, choć utracili monopol na rysowanie genitaliów, zyskali nowych sprzymierzeńców w walce z drobnomieszczańską pruderyjnością – twórców oraz ich otoczenie. I w tym miejscu rodzi się uczucie nieokreślonego dysonansu poznawczego. Wszak wiadomo, że artyści oraz ich trabanci (krytycy, animatorzy, celebryci, freaki etc.) słyną z tolerancyjności, otwartości, etc. natomiast lodziarze, to bądź co bądź subkultura znana z homofobii. Powstaje więc pytanie czy warto, poprzez niezamierzone zniżanie się do poziomu kulturalnego swoich oponentów, stwarzać wrażenie mentalnego bratania się? A przy okazji i szokować opinię publiczną? Jeśli uznać, iż rację miał Machiavelli, mówiąc że cel uświęca środki, to warto! Bowiem jeśli naprawdę (sic!) Lublin chce się liczyć w świecie, to artyści w nim żyjący muszą (będąc lata świetlne za np. NY) kierować się modą i szokować, używając do tego wszelkich dostępnych metod wstrząsu! Należy dodać, że także koniunkturalizm sam w sobie stał się tym, co zaświadcza o potędze Twórcy. Sfetyszyzował się. Prawdziwym artystą bowiem jest ten, kto angażuje się politycznie w szczerzenie ducha tolerancji i oświaty innym wykluczonym, a w tym wypadku wyłączonym z racji położenia geograficznego miasta w którym żyją - lublinianom. I być może dzięki zabiegom kilku wykluczonych z powodu orientacji seksualnej Kozigród przestanie wkrótce być spychany w ojczyźnie na margines życia politycznego, finansowego, kulturalnego, itd. Zostanie prawdziwą ESK!

P.S. Przepraszam jeśli kogoś uraził ten tekst.
P.S. 1. Gratulacji od środowisk prawicowych nie przyjmuję

1 komentarz:

  1. Chłopak chciał namalować orgietkę na tle miasta i ok. Ludzie o wyzwolonych umysłach przyklasnęli, radny Nowak się oburzył aż poczerwieniał. Szkoda, że nikt - na przykład ze studentów historii sztuki - nie napisał w rozprawki na temat porównania twórczości rysunkowej Karola Radziszewskiego i Piotra Nazaruka. Szkoda też, że lubelscy radni mają tak mało roboty i takie zryte berety, że piszą interpelacje w sprawach o których nie mają bladego pojęcia. Żenada. Ale w sumie kto zostaje radnym, ten kto nie zna się na niczym.

    OdpowiedzUsuń