Wszystkie odloty Cheyenne'a

_____

Beata Wojewoda


Film "This Must Be The Place" w reżyserii Paolo Sorrentino miał swoją premierę w Polsce 16 marca 2012. Jest to opowieść o dojrzałym gwiazdorze rocka, który od dawna stroni od sceny – Cheyenne. Po pogrzebie swojego ojca (z którym nie rozmawiał od 30 lat), postanawia on wyruszyć w podróż aby odnaleźć faszystowskiego oprawcę z Auschwitz, którego ojciec Cheyenne`a poszukiwał całe życie. W trakcie wyprawy napotyka na swej drodze wielu barwnych ludzi, którzy opowiadają mu historie swego życia. Jest to metafizyczna podróż, która obfituje w wiele nieoczekiwanych zdarzeń- zarówno zabawnych jak i wzruszających.

W roli głównej możemy zobaczyć Seana Penna dwukrotnego zdobywcę Oskara, który w filmie popisał się jakże znakomitym aktorstwem. Postać, w którą wcielił się genialny aktor jest niezwykle intrygująca pod niemalże każdym względem. Charakterystyczny sposób mówienia (monotonny, zawieszony głos, niekiedy wybuchający z byle powodu) zdradza neurotyczny charakter Cheyenne`a. Oryginalny wygląd postaci przywołuje na myśl Roberta Smith`a wokalistę i gitarzystę zespołu "The Cure"- niemalże ta sama fryzura, styl ubierania i makijaż.

Mocną stroną filmu jest niewątpliwie ścieżka dźwiękowa, którą gorąco polecam do przesłuchania. Można tu usłyszeć klasykę amerykańskiego punk rocka - Iggy`ego Pop`a, alternatywną kapelę - Jonsi & Alex oraz muzykę współczesną w interpretacji Daniela Hope & Simona Mulligana w utworze "Spiegel Im Spiegel". Przez cały czas głównemu bohaterowi towarzyszy płyta, którą dostał od młodego zespołu "The Pieces Of Shit", który istnieje tylko w filmie, a brzmi tak autentycznie, że trudno sobie wyobrazić, że nie ma ich na rynku muzycznym.

Sorrentino stworzył film z polotem dzięki wyśmienitym dialogom, poetyckiej scenografii oraz doskonałej obsadzie (aż trudno wyobrazić sobie kogoś innego w głównej roli niż Sean Penn). Świetne zdjęcia Luca Bigazzi dopełniają całości tworząc niezapomniany klimat filmu.

Zastanawia mnie tylko jedna rzecz – mam na myśli nieszczęsne polskie tłumaczenie tytułu. Co złego byłoby w literalnym tłumaczeniu lub pozostawieniu oryginalnej angielskiej wersji?
Mam wrażenie, że dystrybutor filmu w Polsce ulegając populistycznym zapędom zdecydował się przetłumaczyć tytuł "This Must Be The Place" (odnoszący się do hitu zespołu Talking Heads) na "Wszystkie odloty Cheyenne'a" - kojarzący się raczej z głupawą komedią o dziwaku w roli głównej niż z ambitnym filmem opowiadającym o odnajdywaniu swojego miejsca w świecie.