O książce Piotra Piotrowskiego Muzeum krytyczne (Poznań 2011)
_______
Tomek Kitliński
Kryzys gospodarki, kryzys kultury, kryzys podmiotu. Wreszcie, kryzys praktyki i samej koncepcji muzeum. Wobec kryzysu potrzeba nam pilnie krytyki, którą przeprowadza Piotr Piotrowski w książce "Muzeum krytyczne". Wraz z Katarzyną Murawską-Muthesius wprowadzał ideę muzeum krytycznego w życie, dał mu -- na piętnaście miesięcy -- istnienie. Po owych piętnastu miesiącach nastąpiła kolejna w naszym kraju zapaść moralna: dyrektor nie był już w stanie realizować swej wizji, a muzeum krytyczne przestało istnieć, co jest stratą kultury światowej. W Budapeszcie odbyła się manifestacja protestacyjna, a u nas list protestacyjny, zainicjowany przez Magdalenę Radomską.
Książka Muzeum krytyczne akcentuje pluralizm (zawsze mnogich!) historii sztuki. Ma jednak znaczenie nie tylko dla muzealników, historyków sztuki, ale także dla antropologów i animatorów miasta (rozważa się tu kosmopolityzm Londynu, Warszawy). Książka Piotra Piotrowskiego przynosi także lekturę dla humanistów, antyhumanistów, posthumanistów, stanowi bowiem summę przemian we współczesnej myśli z wyostrzeniem krytycznych studiów muzealnych i cultural studies, w których za diagnozą Ewy Domańskiej autor dostrzega przewrotowość, insurekcyjność.
Metodologicznie cenny jest zwłaszcza część książki Muzeum wśród nauk humanistycznych, która tytułem nawiązuje do rozprawy Jana Białostockiego Historia sztuki wśród nauk humanistycznych. Z inwencją Piotr Piotrowski nazywa upadek i ratunek muzeologii, a wręcz całej myśli i praxis z pogranicza nauki i społeczeństwa. Muzeum może rozwinąć krytyczne rozumienie płci, etniczności, klasy i przeciwdziałać wykluczeniom.
W Polsce muzea to nadal wykluczające instytucje, przytłaczające architekturą i ideologią monumenty, opiewające świetlane i wykorzystywane do uroczystości megalomanii narodowej. Nie są to nawet przybytki Muz czy świątynie świeckie jak produkty XVIII wieku, lecz gabinety osobliwości szowinistycznych. Gdzie zatem miejsce do tworzenia nowatorskiej, wolnej od stereotypów wiedzy? Muzeum to nie tylko część przemysłu kulturalnego, ale także producent kognitywny – zachowuje stare, ale i pracuje nad nowymi pomysłami: od siostrzeństwa pitagorejskiego, Akademii Platońskiej zwanej „muzeum” czy wzorowanego na niej Muzeum Aleksandryjskiego do omawianego przez Piotra Piotrowskiego postmuzeum. Ta instytucja winna i w Polsce otworzyć się na naukę i jej nowe prądy, na działalność socjalną, na bezpośredni udział publiczności.
Niepokorny Dunikowski
_______
Agnieszka Chwiałkowska
Zerwanie z dotychczas obowiązującą Rodinowską manierą, stosowanie polichromii mimo ogólnie przyjętego kanonu, że posąg winien być monochromatyczny, a przede wszystkim tworzenie dzieł zgodnych z duchem epoki, wyrażających swoje czasy, a więc sprzeciwienie się akademickiemu teatrowi. Z drugiej zaś strony odznaczenie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, uzyskanie w 1929 roku Diplome de Grand Prix na wystawie w Paryżu czy choćby nawet objęcie profesury na krakowskiej ASP zaledwie w wieku 29 lat. Tak jawi się współczesnemu odbiorcy „nasz” mistrz – niesamowicie zdolny, ale i uparty, szybko biegający i krzyczący gdy coś mu się nie podoba, łamiący wszelkie konwencje czy może po prostu niepokorny - jak powiedziała Joanna Torchała – kuratorka retrospektywnej wystawy Xawerego Dunikowskiego w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Ekspozycja powstała we współpracy z Muzeum Rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego w warszawskiej Królikarni będąc zarazem głównym punktem uświetniającym obchody istnienia 30-lecia Centrum Rzeźby Polskiej.
Agnieszka Chwiałkowska
„…Cała moja praca stała zawsze w niezgodzie z otaczającymi mnie warunkami.
Walczyłem. Dziś ciągle czuję się młody i gotów do dalszej walki o prawdę w sztuce..”
/ X. Dunikowski/
Zerwanie z dotychczas obowiązującą Rodinowską manierą, stosowanie polichromii mimo ogólnie przyjętego kanonu, że posąg winien być monochromatyczny, a przede wszystkim tworzenie dzieł zgodnych z duchem epoki, wyrażających swoje czasy, a więc sprzeciwienie się akademickiemu teatrowi. Z drugiej zaś strony odznaczenie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, uzyskanie w 1929 roku Diplome de Grand Prix na wystawie w Paryżu czy choćby nawet objęcie profesury na krakowskiej ASP zaledwie w wieku 29 lat. Tak jawi się współczesnemu odbiorcy „nasz” mistrz – niesamowicie zdolny, ale i uparty, szybko biegający i krzyczący gdy coś mu się nie podoba, łamiący wszelkie konwencje czy może po prostu niepokorny - jak powiedziała Joanna Torchała – kuratorka retrospektywnej wystawy Xawerego Dunikowskiego w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Ekspozycja powstała we współpracy z Muzeum Rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego w warszawskiej Królikarni będąc zarazem głównym punktem uświetniającym obchody istnienia 30-lecia Centrum Rzeźby Polskiej.
Wystawa Roee Rosena w Zamku Ujazdowskim
_____
Gabriela Rybak
Wystawa Roee Rosena wprowadza widza w świat znajdujący się "pomiędzy" - w fazie niedokonania, leżący w jakiejś nieprzyjemnej i niedookreślonej przestrzeni. To miejsce, w którym nie może nastąpić przesilenie i zajęcie określonej pozycji. Być może podobny stan zawieszenia odczuwają znajdujące się pomiędzy Niebem a Piekłem dusze czyśćcowe. Tego nie wiemy, bo nie wiemy czy istnieje dusza, a także czy istnieje Czyściec. Wiemy natomiast, że wobec wystawy izraelskiego twórcy nie można pozostać obojętnym, podobnie jak indyferentnym nie pozostaje się podczas kontaktów z osobami chorymi na schizofrenię. Często jest tak, że czujemy wówczas konsternację oraz niemożliwy do natychmiastowego zwerbalizowania dyskomfort psychiczny. Pierwsza konsternacja. Po wejściu na wystawę, dzierżąc w dłoniach kartkę, na której czarno na białym tkwi wiadomość, iż Justine Frank jest postacią fikcyjną (nie przeczytałam tej informacji wcześniej), rozczarowawszy się uprzednio znikomą w stosunku do poziomu rozreklamowania wystawy ilością zaprezentowanych prac Rosena, zachwycam się dziełami artystki, krytykując jednocześnie w myślach postępowanie kuratorów ekspozycji. Zachwycam się obrazami Justine Frank podziwiając także ich nadzwyczaj dobry stan zachowania. Robię zdjęcie jej portretowemu zdjęciu. Podziwiam czarne, piękne oczy. Zastanawiam się czemu jej życie tak dziwnie się potoczyło i głośno mówię o tym koledze. Pan, który siedzi w rogu sali wystaw uśmiecha się pod nosem. Nie wiem czemu.
Gabriela Rybak
Wystawa Roee Rosena wprowadza widza w świat znajdujący się "pomiędzy" - w fazie niedokonania, leżący w jakiejś nieprzyjemnej i niedookreślonej przestrzeni. To miejsce, w którym nie może nastąpić przesilenie i zajęcie określonej pozycji. Być może podobny stan zawieszenia odczuwają znajdujące się pomiędzy Niebem a Piekłem dusze czyśćcowe. Tego nie wiemy, bo nie wiemy czy istnieje dusza, a także czy istnieje Czyściec. Wiemy natomiast, że wobec wystawy izraelskiego twórcy nie można pozostać obojętnym, podobnie jak indyferentnym nie pozostaje się podczas kontaktów z osobami chorymi na schizofrenię. Często jest tak, że czujemy wówczas konsternację oraz niemożliwy do natychmiastowego zwerbalizowania dyskomfort psychiczny. Pierwsza konsternacja. Po wejściu na wystawę, dzierżąc w dłoniach kartkę, na której czarno na białym tkwi wiadomość, iż Justine Frank jest postacią fikcyjną (nie przeczytałam tej informacji wcześniej), rozczarowawszy się uprzednio znikomą w stosunku do poziomu rozreklamowania wystawy ilością zaprezentowanych prac Rosena, zachwycam się dziełami artystki, krytykując jednocześnie w myślach postępowanie kuratorów ekspozycji. Zachwycam się obrazami Justine Frank podziwiając także ich nadzwyczaj dobry stan zachowania. Robię zdjęcie jej portretowemu zdjęciu. Podziwiam czarne, piękne oczy. Zastanawiam się czemu jej życie tak dziwnie się potoczyło i głośno mówię o tym koledze. Pan, który siedzi w rogu sali wystaw uśmiecha się pod nosem. Nie wiem czemu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)