Krytycy Sztuki – Wybrańcy Bogów czy Katecheci i Frustraci?

____

Michał Czyż


Człowiek spoza tak zwanego „środowiska” artystycznego (do którego zaliczają się, nie wiedzieć czemu, krytycy sztuki) mógłby odnieść (za pewne mylne) wrażenie, że krytycy sztuki rekompensują sobie własne niepowodzenia na polu artystycznym sytuując się, jeśli nie na równi z artystami, to kroczek niżej w hierarchii bytu. Wciąż jednak przynależąc do arystokratycznej wspólnoty, okrywając się jej splendorem i otrzymując z tego tytułu liczne przywileje.
Do czego służy Krytyk Sztuki? Jak udało mi się ustalić, krytycy są po pierwsze przydatni artystom, jako ich zwierciadła, w których mogą się przejrzeć obiektywizując swoje prace. Są także tymi godnymi, którzy mogą rozpocząć dialog z artystą, stanowić dźwignię do jego rozwoju, potwierdzać jego geniusz, bądź zaznaczać upadek. Po drugie krytyk jest przydatny jako tłumacz między artystą, a odbiorcą sztuki, jako łącznik między głosem z wysokości, a szarym, przeciętnym odbiorcą. W zasadzie dopiero komentarz krytyka tworzy sens sztuki dla odbiorcy. Jego rozpoznanie, rekonesans, zaciekawienie i konsternacja jako wykwalifikowanego i finezyjnego znawcy smaku nadaje tony potrawie, pfu(!) towaru, bo ostatecznie przecież na RYNKU artystycznym taka panować musi nomenklatura.
Jednym z argumentów antyklerykałów wobec kościelnej hierarchii jest uzurpowanie przez kler władzy rzekomą uzasadnioną monopolizacją nie tylko interpretacji, ale w ogóle słyszalnością głosu Boga. Kapłan jest łącznikiem pomiędzy Bogiem, a prostym ludem, który nie jest w stanie pojąć Absolutu, zrozumieć Jego dogmatów. Kapłan do tego jest dystrybutorem sakramentów, oprócz grzechów wobec Boga, wprowadza dodatkowo przewinienia wobec Kościoła. Władza to zyski i dominacja, a hierarchia wyklucza równość, która jest gwarantem wolności… itp., itd.
Czy Krytycy Sztuki nie chcą przypadkiem być takimi klechami mnożącymi byty bez potrzeby? Czy przypadkiem tworząc dodatkowy, sztuczny kontekst pośredniczenia  nie oddalają artysty od „ludu”?
Notabene zdaje się, że dobry artysta powinien świetnie poradzić sobie samemu w „oddalaniu się” od ludu, jak to się działo dotąd przez wieki historii sztuki, w której rynek zasobów krytyków nie był tak świetnie rozwinięty.
Pytanie: Krytycy Sztuki - Wybrańcy Bogów czy raczej Katecheci i Frustraci? musi zostać bez odpowiedzi. Tak jak niektóre dzieła sztuki jeśli są nieskończone, otwarte, dają chleb rzeszy krytyków, tak to pytanie może stanowić pożywkę dla krytyki krytyka.



10 komentarzy:

  1. Jako młoda idealistka chciałabym krótko wyrazić swoje zdanie na temat roli krytyka :) Otóż, w moim przekonaniu krytyk powinien, rzetelnie ocenić, zinterpretować "dzieło sztuki" stworzone przez "artystę". Jak wiemy zawód- krytyk powstał wtedy, kiedy ludzie nie zajmujący się na co dzień sztuką, nie potrafili zinterpretować artefaktów. Krytyk miał za zadanie w taki sposób opisać dzieło, aby jak to Pan ujął "lud" mógł zrozumieć o co chodzi. Nie podoba mi się jak Pan określa ludzi niezwiązanych ze światkiem sztuki, niekiedy tacy ludzie są bardziej wartościowi i wrażliwi na otaczający nas świat. Jednak nie chcą, czy nie czują potrzeby robienia z tego czegoś co potem moglibyśmy nazwać sztuką :) Zawsze bulwersuje mnie wywyższanie artystów, nadawanie im świętości przy jednoczesnym poniżaniu reszty społeczeństwa. No to tyle. Krytyk- łącznik !

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy krytyk musi rzetelnie oceniać "dzieło sztuki"? Nie wiem, mam pewne wątpliwości czy to w ogóle jest możliwe i na czym miałaby polegać ta rzetelna ocena. Zawsze przecież patrzy na ten "artefakt" przez pryzmat własnych odczuć, sądów, może się podeprzeć filozofią/ historią sztuki itd. ale nie musi, może płynąć z prądem własnych wrażeń. I nie o to też chyba chodzi, aby inni pojęli ten arcy-zawoalowany komunikat artysty. Właściwie nie przekonuje mnie argument, że krytyk to tłumacz i łącznik między sacrum sztuki i profanum ciemnogrodu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krytyk też człowiek :) Wiadomo, że każdy w jakimś tam stopniu kieruje się odczuciami. Krytyk w moim przekonaniu nie powinien im zbytnio ulegać i doceniać "dzieło sztuki" ze względu na jego wartość artystyczną. Mam świadomość, że moja wizja jest zbyt utopijna, w końcu jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo marzyć ! :) i mieć swoje zdanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Instytucja krytyka po gruntownym oglądzie nie wytrzymuje krytyki. Bo jeżeli:
    1. Krytyk to TŁUMACZ SZTUKI - to marne szanse ma jego misja. Tłumaczeniu literackiemu poddaje się zaledwie (i też nie do końca) warstwa publicystyczna dzieła. Nietknięta nadal pozostanie cała sfera jego INDYWIDUALNEGO odczuwania. Słowem, to co rozumie z dzieła p. Ujma w warstwie publicystyki może pokrywać się z rozumieniem "ogodla" albo posłużyć temu rozumieniu. To co CZUJE (podkorowo) każde z nich + autor wobec dzieła jest -jak orgazm- werbalnie nie do ugryzienia a zwłaszcza przekazania.
    2. POLITYK SZTUKI - Krytyk prędzej czy później skończy na pozycjach KUMOTRA sztuki. Krytyk bowiem nie jest prowadzony przez MATERIĘ SZTUKI (której nie uprawiając nigdy nie pozna w stopniu koniecznym) tylko przez NATURĘ RYNKU, bo nie jest ślepy (nie jest samobójcą) i potrafi odróżnić trend czy sukces w Pcimiu od sukcesu w NY. Jeżeli będzie konsekwentny (a tylko wtedy będzie skuteczny) zawsze (choć nie zawsze świadomie)przedłoży NASZE ponad DOBRE. Jak zauważył ogodl,krytyk też człowiek i jeżeli jakimś cudem przedłoży "dobre", które okaże się nie "nasze", od jutra noże zacząć zwijać kramik lub pisać, zamiast krytyk, pamiętniki do szuflady.
    3. Krytyk jako ANALITYK SZTUKI też jest postacią problematyczną- czytaj pkt. 1 i 2 oraz: Logiczny rozbiór SKUTKóW decyzji autora ma sens tylko wtedy gdy znamy logikę samych decyzji. Ta logika rzadko pokrywa się z logiką potoczną. Chlebem powszednim są tu gesty irracjonalne, ryzykowne(jak umiesz prawą weź pędzel do lewej), syndrom braku kompetencji itp.
    4. Krytyk w odróżnieniu od historyka sztuki żyje zwykle w czasie życia autora. Po co nam ktoś, kto mówi -co autor chciał powiedzieć-, jak możemy to usłyszeć, nawet jeśli nieporadnie, od samego autora. Po co nam podróbka jak mamy oryginał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podróbka? Czyżby w sztuce najważniejsza była intencja artysty?! Krytyk tłumaczy, co mówi dzieło, i to często niezależnie od tego, co mówi artysta. Artyści tworzą, niekoniecznie natomiast umieją mówić i pisać o sztuce. Bywa, że artysta stworzy świetną pracę, ale jak się zabiera za tłumaczenie jej, to są to straszne dyrdymały. Ale krytyk dostrzega też związki między dziełami rożnych twórców, powiązania itd. Artysta już nie. Choć zdarza się, że ktoś jest i artysta i krytykiem. Ale kiedy artysta zaczyna pisać krytycznie o sztuce, staje się krytykiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. "artysta stworzy świetną pracę, ale jak się zabiera za tłumaczenie jej, to są to straszne dyrdymały".
    - Otóż świetna praca nie wymaga tłumaczenia, dlatego jest świetna bo mówi sama za siebie

    2. "Krytyk tłumaczy, co mówi dzieło, i to często niezależnie od tego, co mówi artysta"
    - Jeżeli niezależnie, to po co artysta? To się, kolego/żanko, kupy nie trzyma.

    3. "krytyk dostrzega też związki między dziełami rożnych twórców, powiązania"
    - Gdyby artysta nie dostrzegał tych związków to,zapewne,nikt nie dostrzegłby artysty, zwłaszcza krytyk.

    4. "kiedy artysta zaczyna pisać krytycznie o sztuce, staje się krytykiem"
    - O, i ta wersja jest w porzo, choć b. rzadko występuje w przyrodzie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tekst Michała Czyża rozumiem jako odpowiedź na moje warsztaty i wyzwanie skierowane wobec koncepcji czegoś takiego, jaki krytyka sztuki w ogóle. Kim jest krytyk sztuki i czy jest on w ogóle potrzebny? Moje warsztaty celowo omijały pytanie o sens istnienia krytyki. Nie dlatego, żebym się go bała. Raczej dlatego, że pytanie o nie - w dzisiejszych czasach - uważam za bezowocne. Krytyka, nawet w Polsce, istnieje, co można stwierdzić naocznie. Również naocznie można określić jej funkcje - na podstawie obserwacji jej sytuacji dzisiaj. Krytyk bynajmniej nie jest dziś wyrocznią dającą artyście gwarancje sukcesu finansowego i gwarancję bycia zapisanym w annałach polskiej sztuki najnowszej. Krytyka jest potrzebna jako potwierdzenie wyroków, które zapadły gdzie indziej i jako niezbędny artyście oraz galernikom partner. Partner jednak wtórny.
    Artyści jednak bardzo potrzebują krytyki jako swojego rodzaju lustra ich idei. Rybek, instytucje, kuratorzy także potrzebują krytyki, która uzasadni ich wybory. Stąd, podkreślana przeze nie na warsztatach, dominacja formy wypowiedzi neutralnej.
    Nie jestem odpowiedzialna za to, że tak się dzieje. Za obecny kształt kultury.

    OdpowiedzUsuń
  8. M.Ujma: "Krytyka jest potrzebna jako potwierdzenie wyroków, które zapadły gdzie indziej" - O tak, to Wam wychodzi najlepiej. Jak pąchaty Iwan z Curysiu wam powie, że jest w porzo, to żeby nawet chujnia była, to będzie w porzo.

    OdpowiedzUsuń
  9. To Wam wychodzi najlepiej, czepiać się słów. Moje doświadczenie pracy jako krytyk i wynikająca stąd realna ocena sytuacji nie są ważne - wystarczy po prostu się czepić sformułowania. Co mam więcej powiedzieć? Wystarczy poczytać mojego bloga i teksty wielu innych, żeby zrozumieć specyfikę odbioru i uwarunkowania uprawiania krytyki sztuki obecnie. Magda Ujma robi jednoosobową rewolucję? Magda Ujma jako Don Kichot? Dziękuję, nie skorzystam z propozycji.
    Czy ja piszę tylko, co ktoś mi dyktuje? Czy ja tylko potwierdzam? Wolne żarty. Ogólne zapotrzebowanie jest na potwierdzanie.
    Czy Anononimowy nie raczy się zastanowić nad tym, co napisałam? Czy Ty naprawdę myślisz, że ja aprobuję tę sytuację, którą nakreśliłam w poprzednim komentarzu? To znaczy, że nie masz pojęcia o tym, co robię i co piszę, a to pośrednio potwierdza moją pesymistczną diagnozę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Można robić dobrą robotę a pisać głupstwa lub odwrotnie dlatego wpisuję tu swoje uwagi jako reakcję na konkretny tekst lub konkretny wpis poprzednika, a nie analizuję jego postawy od początku świata, podobnie jak Ty nie rozgryzasz mojej postawy w ogóle, niezależnie od wpisu.
    Niepokoi mnie natomiast stwierdzenie (znowu się czepiam?), że w swoim podejściu do sztuki nie zakładasz Donkiszoterii. Znaczy się masz jako krytyk założenia przeciwstawne czyli konformizm. Bo chyba dobrze kombinuję: jak ktoś wyklucza walkę z wiatrakami to pozostaje mu wskoczyć na śmigło i ustawić się z korzystnym wiatrem. Pogratulować

    OdpowiedzUsuń