Moje życie jest jak sen

Z Yingmei Duan, artystką performance, rozmawia Liliana Kozak

                                                                  

Opowiedz, jak przebiegała twoja droga do sztuki performance.

Zawsze interesowała mnie sztuka performance. W latach 1993-1995 mieszkałam w East Village w Pekinie, dzielnicy, która była prawdziwą mekką artystów wszelkiej maści. Niektórzy robili performances. Brałam udział w kilku z nich, ale wtedy jeszcze nie działałam w tym obszarze samodzielnie. Moim głównym zajęciem było malarstwo. Zawsze czułam, że potrzebuję czegoś więcej, szukałam nowego środka wyrazu. Malowanie mi nie wystarczało, chciałam pracować z głosem. Żeby zrealizować swoje marzenie rozpoczęłam studia w Niemczech, w Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Brunszwiku (Die Hochschule für Bildende Künste Braunschweig/ HBK Braunschweig). Po dwóch latach poznałam Marinę Abramović, która przyjęła mnie do swojej klasy. W 2000 roku zaczęłam się zajmować performance, przestałam się rozpraszać na różne formy i skoncentrowałam się tylko na sztuce efemerycznej. Od tamtej pory minęło ponad 10 lat. Performance jest ogromnie wymagający, czerpie ogromną energię ale również daje wiele możliwości. Badałam, skąd ta dziedzina się wywodzi. Sztuka performance posłużyła mi również do realizacji wielu projektów społecznych.

Na czym polega specyfika tego rodzaju artystycznej aktywności?

Kiedy badam możliwości performance, jestem artystką performance i tym samym jej źródłem. Działanie wymaga koncepcyjnego przygotowania - wszystko zaczyna się od idei. Jeśli jest złożone, staram przygotować się dokładnej. Robię również często bardzo szybkie, improwizowane akcje, bardzo je lubię. Nie przeszkadza mi presja, wtedy działam szybciej, jestem w stanie szybko się skoncentrować. Nie jestem pewna, czy europejczycy lubią to uczucie, tutaj mają wolność i są do niej przyzwyczajeni. Dorastałam w Chinach, w moim kraju zawsze jest się pod presją, ze strony rodziców, społeczeństwa. Bycie pod presją jest naturalnym stanem. Żyjąc tam przywykłam do tego uczucia. Bez presji zasypiam.

Co jest najbardziej interesującego w odkrywaniu, poznawaniu performance? 

W przeszłości sztuka dzieliła się sztywno się na malarstwo, rzeźbę, grafikę. Każdy z gatunków, zwłaszcza malarstwo, przechodził swoje rewolucje, z których największą był chyba impresjonizm. Dzisiaj mamy nieskończenie wiele rodzajów malarstwa. Rodzaje sztuk nachodzą na siebie, zazębiają, się, malarstwo integruje się ze sztuką wideo, performance ze sztuką instalacji. Sztuka jest za każdym razem odkrywana na nowo, nie tylko poprzez media. Słowo „sztuka” ma w sobie ogromną potencjalność. Manifestuje się na wiele sposobów. Mam podobne wyobrażenia odnośnie performance. Trudno określić, czym jest. Myślę, że z czasem coraz bardziej odkrywa przed nami swoje możliwości. Sztuka performance jest dużym obszarem, kumuluje w sobie dużo energii. Tą energię trzeba odkrywać, trzeba się skoncentrować na poszukiwaniach, ważna jest też praktyka. Skupienie jest też bardzo ważne w kontaktach z ludźmi. To czym właściwie jest sztuka performance, odkrywa się także samemu. W przeszłości robiłam indywidualne performances, pewnego dnia pomyślałam, że chciałabym działać interaktywnie. Później pomyślałam, że i to mi nie wystarcza, chcę robić performance we współpracy z innymi artystami. Współpraca przebiega równolegle, nie ma w niej wzajemnej wymiany, wszyscy jesteśmy mimami wykonującymi podobne kroki. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że spróbuję współpracować ze zwykłymi ludźmi. Performance to również to, co możemy pokazać publiczności, dokumentacja fotograficzna. Kolejnym moim krokiem było tworzenie instalacji podczas performance, zainteresowała mnie relacja pomiędzy akcją a przedmiotem. W instalacji można umieścić różne rzeczy, sztukę wideo, malarstwo, fotografię, dlatego sztuka performance jest tak ciekawa – można w niej zawrzeć wszystkie inne rodzaje sztuki. Używam nieraz performance jako narzędzia zmian w istniejącej przestrzeni. W 2003 roku zrealizowałam performance w Galerii OKS w Brunszwiku rozpisany na 26 dni. Ten projekt jest dla mnie ważny jako swoisty eksperyment – każdego dnia wymyślałam i realizowałam kolejny pomysł na drobną zmianę w przestrzeni, w relacji mojego ciała wobec tej przestrzeni i otaczających mnie przedmiotów. Każdego dnia uświadamiałam sobie coś innego, widziałam ogromne spektrum możliwości, jakie ta wystawa przede mną otwiera. Poprzez mój projekt performatywny za każdym razem wprowadzałam jakąś zmianę. To jest to, co bardzo lubię – poszukiwanie, zmiana materiału.

Sztuka performance jest dość hermetyczna, a jednak w twoich działaniach dość płynnie miesza się z rzeczywistością. 

Kiedy zastanawiałam się, dlaczego sztuka performance jest niszowa, doszłam do wniosku, że chciałabym ją zbliżyć do życia, wyjść z galerii i spróbować działania w codziennych sytuacjach. Zaczęłam robić akcje, które wchodzą w przestrzeń społeczną. Wraz z Weidong Feng zrobiliśmy pracę Filial Piety/Synowska Miłość, która dotyczyła relacji z najbliższymi. W tej pracy wykorzystaliśmy możliwość komunikacji przez Skype’a, każde z nas kontaktowało się w ten sposób ze swoją rodziną. Projekt ten był próbą stworzenia lustrzanego odbicia dystansu w relacjach międzypokoleniowych, który jest w Chinach silnie obecny. Każde z nas badało sferę relacji we własnej rodzinie na różnych poziomach generacyjnych, odbiorcy mogli dzięki temu zobaczyć i zrozumieć, w jaki sposób kształtuje się struktura rodzinna w Chinach. Lubię realizować projekty społeczne, pracuję z ludźmi autystycznymi, chorymi umysłowo. Performance staje się wówczas czymś w rodzaju terapii, otwiera ludzi, pomaga im dotrzeć do swojego wnętrza. Interesują mnie również zjawiska kulturowe, takie jak poligamia – w Afryce przez kilka tygodni przygotowywałam projekt na ten temat.

W 2010 pracowałaś w hospicjum Bluebell Wood w Sheffield zarówno jako artystka jak i wolontariuszka. Opowiedz o tym projekcie.

To był szeroko zakrojony w czasie i trudny do zrealizowania projekt. Współpracowałam z 24 rodzinami, które dzieliły się ze mną swoimi historiami. Tworzyły przy tym proste szkice obrazujące doświadczenia, o jakich mi opowiadali. Te rysunki posłużyły mi później do stworzenia obrazów. W rezultacie powstały 24 obrazy i książka z baśniami - wizualny ekwiwalent przeżyć i rozmów. Ale równie ważny był sam kontakt - z dziećmi i ich rodzinami, z pracownikami Bluebel Wood. To zadanie, jakie sobie wyznaczyłam okazało się nie tylko trudne w sensie fizycznym ale również emocjonalnym, wyczerpało mnie psychicznie. Wiele razy myślałam, aby przerwać ten projekt, męczyła mnie bezsenność, silny stres. Myślę, że był to jeden z najbardziej angażujących projektów, jakie realizowałam. Tym bardziej pracę nad nim i ukończenie go uważam za wielki sukces.

Duże znaczenie ma dla ciebie kontakt z ludźmi podczas pracy twórczej.

Zawsze lubiłam prace interaktywne, kładłam nacisk na komunikację. Publiczność w galerii stanowi część tego, co się w niej znajduje, ale ja dążę do jeszcze bliższych relacji – takich, w których ludzie mają realny wpływ na to, co się wydarzy, nie są tylko biernymi odbiorcami bodźców. W Lublinie praca interaktywna miała postać zielonej wyspy, która była oddana ludziom do dyspozycji.

Z tego co mówisz wynika, że performance jest bardzo blisko życia, gdzie kończy się codzienność a zaczyna performance? A może nie istnieje taka granica?

Zazwyczaj kiedy przygotowuję jakiś projekt daję jego zapowiedź. Jeżeli piję w domu kawę to jest część mojej codzienności. Ale jeśli umieszczę wiadomość na swojej stronie internetowej, że dzisiaj o godzinie pierwszej w tym mieszkaniu odbędzie się nasza rozmowa i wypijemy kawę, to może być performance. To kwestia odczucia. Właściwie to, czy to jest performance, czy nie, nie jest ważne. Jestem odpowiedzialna za swoje projekty, chętnie angażuję w nie inne osoby.

Czy poprzez sztukę próbujesz coś odnaleźć? Czym ona jest dla ciebie?

Myślę, że nieustanne poszukiwanie leży w moim charakterze. Jestem artystką przez cały czas, w każdej minucie, to jest część mojego bycia. Inwestuję w sztukę dużo energii. Ludzie w różny sposób kształtują swoje życie, często myślę o swoim życiu jako o spełnionym śnie. Wiele moich marzeń, prędzej czy później, udało mi się wcielić w życie. Czasami myślę, że mam dużo szczęścia, niewiele ludzi ma poczucie, że wiedzie szczęśliwe życie. To spełnienie wynika także z faktu, że zajmują się tym, czym zawsze chciałam. Kiedy byłam młoda, chciałam uczyć się sztuki ale nie miałam takiej możliwości. Pochodzę z północy Chin, moja rodzina zawsze wiele podróżowała. Najpierw studiowałam na uniwersytecie technicznym, dużo rysowałam, marzyłam, aby być artystką i wyjechać za granicę. Gdy miałam 21 lat przeszłam operację zszycia podniebienia, miałam wtedy wizję, że zajmuję się sztuką. I tak się stało, zaczęłam zajmować się malarstwem. Kiedy poznałam sztukę performance, marzyłam, że któregoś dnia też chciałabym zajmować się performance. To również spełniło się, kiedy byłam w Niemczech. Pewnego dnia grupa studentów zrobiła performance. Byłam bardzo zaskoczona. Okazało się, że to klasa Mariny Abramowic. Poznałam ją i wkrótce rozpoczęłam naukę pod jej kierunkiem. Spełniło się także moje pragnienie podróżowania po świecie, od 2003 roku odwiedziłam Azję, Afrykę.

Z twojej historii bije dużo pokory wobec życia a jednocześnie odwagi w braniu za nie odpowiedzialności. Czy czujesz się w jakiś sposób spadkobiercą filozofii Wschodu? Czy masz swoją ulubioną chińską opowieść?

Jest wiele pięknych chińskich opowieści, ta którą najbardziej lubię jest o człowieku, który poruszył górę. Człowiek ten pewnego dnia chciał pójść do miasta ale na jego drodze stanęła góra – symbolizująca coś, co staje czasem nam na przeszkodzie, żeby być wolnym. Nie mógł iść dalej, więc zaczął przesuwać górę, po nim robił to jego syn i syn jego syna. Musiało przesuwać ją kilka pokoleń. To wydaje mi się bardzo ciekawe, ten rodzaj filozofii, która uczy nas, aby nigdy się nie zatrzymywać.




Yingmei Duan urodziła się w Chinach. Należała do grupy artystów performance Beijing East Village, niezwykle aktywnej w latach 90. w Pekinie. W 1995 roku Yingmei uczestniczyła w klasycznym dla współczesnej sztuki chińskiej performance To add one meter to an anonymous mountain/ Dodać jeden metr do anonimowej góry. Artystka ukończyła Wyższą Szkołę Sztuk Pięknych w Brunszwiku (HBK Braunschweig), gdzie studiowała pod kierunkiem Mariny Abramović. Współpracowała z Christophem Schlingensiefem, niemieckim reżyserem filmowym, autorem filmów awangardowych. Yingmei Duan pracuje w obszarze performance, instalacji i rysunku.  Więcej informacji i fotografii na stronie Yingmei Duan.


Yingmei Duan gościła w Polsce w marcu 2011 podczas rezydencji w Lublinie w Galerii Labirynt. Wspólnie z Andree Weschler brała udział w projekcie A-Y/Y-A.

tłumaczenie: Liliana Kozak, Marta Ryczkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz