Wzbudzony Stańczyk

______

Wiktor Kołowiecki


"Zdarzenia nie-optymistyczne" miały miejsce w „Chatce Żaka”. Obrazy trudno było mi jednoznacznie ocenić, chociaż ostatecznie taką wystawiam. Mimo niezaprzeczalnej siły części obrazów nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu jest okłamywany – albo widz przez artystę, albo artysta przez samego siebie.

Zacznijmy od tytułu. Czym są zdarzenia nie-optymistyczne? Prawdopodobnie zdarzenia nieprzyjemne na tyle, że już nie są optymistyczne, ale jednocześnie jeszcze nie pesymistyczne – takie małe życiowe niewygody, problemiki, sentymenty, budujące razem pewną szczególną rzeczywistość oswojonego smutku. Smutek ten przeziera z każdego pociągnięcia pędzla, więc mimo iż prace są dowcipne, to jest to dowcip bardzo melancholijny. Tytuły poszczególnych prac w wielu przypadkach tworzą z nimi nierozłączną całość, niczym puenta dowcipu.

Co zatem przedstawiają te obrazy? Widzimy tu przede wszystkim postaci ludzkie, które ukształtowała ich historia i emocje. Postaci kobiece, które przeważają w dziełach Strzemieckiego przedstawione są w sposób mocno przedmiotowy i cielesny. Trudno powiedzieć, na ile jest to szczere przedstawienie, a na ile zmyślna prowokacja. Mniej lub bardziej jawnie erotyczne treści są zresztą dominantą tej wystawy ("adam i ewa 2", "zakręć zawór kolego bo ci wypłynie" czy "no no ty mały słoniku"). Autor wyraźnie uważa seks za oś, wokół której obraca się cały świat lub, co bardziej prawdopodobne, wokół seksu obraca się świat autora i stąd autor dokonuje owej karkołomnej ekstrapolacji. Zdeformowany i lekko skubizowany figuralizm przenika się z elementami abstrakcyjnymi w różnych proporcjach. Artysta używa przeważnie zgaszonych barw, przeważają tu kolory brunatne, róże i żółcienie.




Estetycznie najbardziej przekonującymi dziełami z tego zbioru są "w piękny upalny dzień", "rozmowa druga", "no no ty mały słoniku" i "dom rodzinny". Przekonują one kolorem oraz czystością kompozycji, której brakuje potężnej części jego obrazów. Ekspresyjny nieład i frenetyczny natłok elementów taki jaki widzimy w pracach "bardzo spokojny akt", "interesantki", "maraton" czy "biegacz z pasją w tle" zupełnie nie przekonuje, a na ich widok na pióro usilnie ciśnie się słowo szkolne - słowo niepochlebne już dla młodego artysty, co dopiero dla artysty, który na wyzbycie się szkolnych naleciałości miał ponad 20 lat. Choć technicznie są naprawdę sprawne, to formalnie wtórne aż do bólu. Tak typowe, że dowolnego z nich można by użyć jako przykładowego obrazu, pod hasłem obraz na wikipedii.

Współpraca z teatrem w oczywisty i znaczący sposób wpłynęła na twórczość Strzemieckiego czyniąc ją... afektowaną? Trudno oprzeć się temu wrażeniu spacerując po wystawie i czytając podpisy pod dziełami. Nawet wspomniany wyżej humor ma w sobie coś bohemicznie-kawiarniano-hermetycznego, coś, w co niekoniecznie pragnę uwierzyć. Dowcip ten uwiera niekiedy, jakby podszyty był bardzo brzydkimi intencjami lub nieuzasadnionym poczuciem wyższości.

Notka pod tytułem wystawy szumnie oznajmia, iż artysta dotyka w niej problemu Człowieka uwikłanego i skazanego na uczestnictwo w Spektaklu Emocjonalności i Empatii. Trudno odmówić trafności temu sformułowaniu, które spaja ową kolorową acz smutną karawanę w całość. Mam jednak wątpliwości, czy deklarowany przez wielkie słowo Człowiek uniwersalizm rzeczywiście odnajdziemy w tych obrazach? Czy wystawa nie opowiada raczej o problemach zamkniętego świata bohemy artystycznej? Czy spomiędzy kłębów kawiarnianego dymu Strzemiecki jest w stanie dostrzec prawdziwego człowieka? Czy ostatecznie nie jest to wystawa opowiadająca jedynie o problemach człowieka uwięzionego w szponach własnego pożądania i frustracji seksualnych?

Dołączona do opisu wystawy maksyma Francisa Bacona (Chciałbym, żeby moje obrazy wyglądały tak, jakby otarła się o nie istota ludzka, [...]pozostawiając ślad [swojej] obecności i pamięć minionych zdarzeń tak, jak ślimak pozostawia za sobą śluz), mocno mnie zaskoczyła. Poważny początek z niepoważnym zakończeniem. Doprawdy trafny to wybór, gdyż sztuka Strzemieckiego zdaje się być właśnie taka - trochę niedokończona, przerwana w pół drogi na szybkiego papierosa i obrócona w żart. Tak jakby obawiał się zdjęcia choćby na chwilę swojej maski zdystansowanego kawalarza. Być może jest to słuszny wybór. Być może tylko na tyle go stać.


Leszek Strzemiecki
„Zdarzenia nie-optymistyczne”
Galeria ACK „Chatka Żaka”
listopad 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz