_______
Gabriela Rybak
Wystawa składa się z dwóch warstw obrazów, tworzących dwa zbiory. Jeden z nich odsyła nas do archiwum przeszłości, którym jest pamięć, a drugi do zespołu realnie istniejących obiektów. Punktem startowym, uruchamiającym intersubiektywną pamięć jest śpiew trznadla, który słychać po wejściu do sali ekspozycyjnej. Zapewne większość z nas przypomina sobie z dzieciństwa charakterystyczne, melancholijne cik, cik, cik, ciiiik, które to dźwięki, najczęściej w porze późnowiosennej i letniej, emituje ów mały, żółciutki ptaszek. Na tło akustyczne, będące głosem ptaka, nakładają się obrazy wyświetlane na ekranie znajdującym się w centrum sali wystawowej, tworząc synestezyjne poczucie znajomości sytuacji. Przestrzeń galerii zamienia się w naszej świadomości w… łąkę, skraj lasu, miasta lub innego rodzaju terytorium, które kojarzy się nam z dzieciństwem. W miejscu tym, pełno jest szczątków świadczących o minionej obecności ludzi, o istnieniu, które kiedyś regulowane rytmem życia fabryk, dziś przeminęło wraz z nimi, jak by było jedynie dodatkiem do egzystencji przemysłowych organizmów. Autorki, przez nałożenie na siebie multimedialnych artefaktów, rekonstruują nasze doznania z przeszłości, a wywołany efekt jest doskonałą protezą zachowanych w naszej zbiorowej i indywidualnej pamięci wrażeń.
Kolejnym, interesującym zagadnieniem, które poruszyły w swych pracach Alicja Karska i Aleksandra Went, jest potraktowanie dokumentacji procesu przemijania jako sytuacji artystycznej. Zdjęcia, które widzimy są suchym zapisem, notacją pozbawioną emocji i tego czegoś, co nazywa się artystycznym ujęciem tematu. Autorki na zimno obserwują rozkład tkanki budulcowej kamienic, a także próby ich reanimacji w celu zachowania świadectwa minionej epoki dla potomnych (?). Stan zbędności budynków widocznych na zdjęciach zostaje podniesiony do kwadratu, bowiem wtłoczone w kontekst współczesności, nastawionej na maksymalizowanie funkcjonalności przestrzeni miejskiej, są nikomu niepotrzebnymi reliktami historii. Nie należą także do przyszłości, gdyż ich remont jest zazwyczaj nieopłacalnym wydatkiem dla miasta. Trwają więc w stanie swoistej hibernacji, mając status standby, owinięte metalowymi siatkami odraczającymi katastrofę, czekają na ostateczny upadek. Prace są o tyle ciekawe iż, stanowią zapis zamiany statusu sytuacji ontycznej. Proces rozpadu staje się bowiem procesem budowy, gdyż dzięki niemu powstają nowe obiekty - przedmioty sztuki – fotografie i film. Naturalna korozja rzeczy stworzonej rękami człowieka ujawnia także odwieczną opozycję: natura – kultura.
Symulacja poczucia surrealistycznego klimatu, który wytwarza się w naszych umysłach podczas oglądania prac daje silne wrażenia jakościowe i immersyjne, co powinno być wystarczającą zachętą aby odwiedzić tę wystawę. Warunkowo, możemy nie przychodzić, jeśli nie lubimy narkotyzować się sztuką.
zdj. Diana Kołczewska
Alicja Karska i Aleksandra Went
PAMIĘĆ OBRAZÓW
kuratorka wystawy: Bożena Czubak
17.02 - 16.03.2012
Galeria Labirynt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz