Balans percepcji

____

Liliana Kozak

Ikona, obawa, że czczono obraz, a nie jego pierwowzór. Czy obserwując dewiacje w sztuce nie czcimy pierwowzoru naszych ludzkich skłonności. Lubimy obserwować wszystkie stany naszej psychiki, ale kiedy pokazywanie ich zamienia się w podglądanie się stada, w rozmiłowywanie się w wachlarzu naszych skłonności, przebogatych o najniezwyklejsze dewiacje, czy jesteśmy odpowiednio uważni?

Kiedy nielogiczne na pozór działanie staje się zapisem symboli, kiedy ów zapis rozmawia z ludźmi w taki sposób, aby był zaliczony do pojęcia sztuka; mieszanina impulsów na granicy marzenia, snu a jawy; impuls do pięknej reakcji, czy chociażby ciekawej.

A na co nie możemy już patrzeć?

Gdy budzimy się w sielance, nagle okazuje się ona rozpadać. Widmo raju staje się nudne. Podczas wojny nagle przybliża się, dodaje otuchy, skłania do walki o życie, ożywia zwierzęcy instynkt przetrwania. Spokój, czy zniekształcone poczucie wartości nakładają problemy? Czy sztuka ma je ujawniać bez rozwiązania? Komplikacje mogą powodować fascynację. Analiza nie zawsze prowadzi do rozwiązania.

Które widmo teraz krąży wokół ludzkich marzeń? Drastyczna wizja przygody, apokaliptyczne namnażanie się chaotycznych zdarzeń, czy harmonijny spokój? Dynamika już dawno nie jest łączona tylko się z chaosem, a spokój z harmonią. Nie wiadomo jak subtelne działania mogą zburzyć fundament wartości w ludzkiej psychice. Jeśli bezruch może być wrażeniem wewnętrznej katastrofy, to wszystko wydaje się logiczne.

Czasem artystyczne wymioty oczyszczają, czasem być może nadchodzi katharsis. Wciąż czai się strach przed śmiercią na Tratwie Moreau, przed panicznym Krzykiem Muncha, samotnym wśród nielicznych. W gęstniejącym tłumie drobinki ludzkich istnień maleją. Rosnące stado jak gdyby nie było pewne, czy starczy tego jednego liścia na którym wisi, czy zdąży się rozwinąć w motyle zdolne przeskoczyć na inny liść.

***

Limes sztuki

Limes - granica, mur, miedza, droga która prowadzi naprzód, a jednocześnie kieruje, ma swój charakter i może dzielić pola artystycznych specyfik. Czy to co dokładnie jest, może dzielić i prowadzić jednocześnie, czy określoność nurtu nie była czymś właśnie takim?

Dziś pragnienie nowości każe twórcom budować usilnie nowe ścieżki, czy mniej jest takich, które zlewają się w nowe drogi, będą nurty? Za sto lat się dowiemy.

Na razie w Lublinie zapaliło się światełko w tunelu. Sztuka posiłkująca się nowymi mediami staje się coraz bardziej i bardziej obecna, może dlatego, że nasza rzeczywistość coraz bardziej jest „naszą rzeczywistością”; światem informacji i rozrywki z gazet i ekranów, przełożonym przez filtr ludzkiego umysłu. Obraz naszych zmysłów bez pośredników, czy lepszy, pewnie po prostu inny, gdybyż można było ustrzec każda różnorodność przed wartościowaniem.

Na ile lubelska kolekcja sięga więc do dzisiaj, tego „dzisiaj” które promują prowodyrzy, a pozostali pragną podążać. Na ile sama kolekcja zawiera punkty przewodnie, atomy-bity w takt których zagrają pozostali, a przynajmniej z pozycji odbiorców chętnie zapragną posłuchać.

Takim jasnym punktem dla mnie stała się refleksja Zbigniewa Warpechowskiego, jego video-performance Improwizacja jest rodzajem spontanicznej zadumy. Komentarz dojrzałego twórcy, który na odwieczne pytanie o sens, szuka odpowiedzi otoczony treścią "wszechobecnej konsumpcji" – jak wiemy ta treść nie nasyca wartościami, na których można zbudować grunt wartości. I Warpechowski czuje miałkość tego grunt, czuje słabnącą pewność wobec natłoku tego, co przeciętne. Mówi o poezji życia, o tym, że nie ci są poetami, którzy uprawiają gramatyczną gimnastykę, kombinują układy słów - nie wiadomo kiedy siła piękna unikalnego odczucia, którą chciałoby się odczytać z zapisanej przez nich kartki, zmienia się w intelektualną igraszkę. Jakże trudno użyć kunsztu od razu, komponować z miejsca - bez poprawek- a jednak tak, iż jest to wspaniałe. Już nie nadaje wartości, ważności przymiotnik "piękne", sztuka nie musi być piękna, nawet chyba dobra też być nie musi, bo i kicz stał się potrzebny. Może trafia tu, jak przez lustro, wierne odbicie wszystkiego z reszty otoczenia. Czy nie jest tak, że sztuka gloryfikuje całą ułomność świata, kiedy my bez najmniejszego naukowego dowodu wciąż marzymy o rajach, a jednak nie otaczamy się nimi. Kultywujemy horrory, zupełnie świadomie, z chęcią.

Może twórcy wirtualnych światów, przez ideę stworzenia alternatywnej rzeczywistości, określą do końca czym jest człowiek, że chce swoich niechęci i chęci na równi z ambiwalencją. Pokaże nie tyle odczuwalne dla wszystkich zmysłów, spektrum emocji, tak szerokie i tak specyficzne , ile nauczy innej akceptacji, pokaż owe dystansy. Żywot XXI wieku nie będzie tańcem unikającym pewnych figur, ile stanie się żywszy, pozbawiony strachu przed upadkiem. Może...

Warpechowski pyta, gdzie szukać odpowiedzi, a jednocześnie rozkoszuje się improwizacją, grą na trąbce Tomasza Stańki, pyta, jaką siłę trzeba posiadać, aby ukazać bogactwo dźwięków z pianina, siłę potencjału. Dotyka zniszczonego instrumentu, tych klawiszy już nie użyje zdolny twórca. Czy dusza konsumpcjonisty jest niszczejącym pianinem, czy twórcą, który je zużył? Czy cywilizacja nasza zdoła zapanować nad przesytem, czy chodzi tylko o to, że większa masa nie chce więcej ładnych wzorów, ład przeszły przez masę się rozwadnia, miast stawać się większy i silniejszy? A, może jest to tylko miejscowe, niektórych złudzenie?

Artysta powiedział jednej z kobiet, że jest jego wierszem, rozważał ciężar tego wyznania. Jakby ta świadomość miałaby ją przytłaczać. Płonący ogień, pasja i jego koniec. W aranżacji spacerującego myśliciela odnalazłam wiele piękna, nawet monolog połączony z grą na trąbce wydał mi się cichą odpowiedzią na wyraźnie przeze mnie wyczuwalny pytający nastrój, niepokój przemijania, niedosyt. Ale niedosyt i ciekawość silnie popychają do rozwoju, gdy w tle czai się piękno, czego trzeba więcej, tworzyć, tworzyć, czasem taniec życia udaje się improwizacją mistrza, nikt nie nakazał błędom zabrać cechy ideału.


Recenzja z wystawy Limes sztuki, zorganizowanej w ramach projektu atomy+bity,
Warsztaty Kultury , Lublin 13-28 listopada, 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz