Rozglądanie się po Sztuce: powiew szkolnej młodości, powiew niekoniecznie banalny

____

Michał Czyż

Na słonecznym i niemniej zielonym Narutowicza mieści się coś oryginalnego jak na warunki lubelskie, jest to restauracja-galeria InRed. Daje ona np. możliwości prezentowania własnej twórczości młodym artystom (lub inaczej upośledzonym na rynku sztuki), przy przysłowiowym kotlecie. Restauracja jest dość nowa, działa od lata roku bieżącego (zastąpiła dawne Więzienie) i gościła na swoich ścianach łącznie już pięć wystaw.

Aktualna wystawa, piąta, jest efektem twórczości dwójki uczennic lubelskiego plastyka: Anny Kusz i Małgorzaty Poznańskiej. Prace rozwieszone na miarę możliwości w dwóch salach restauracji wkomponowują się w wystrój miejsca. Gdyby nie samotność i zamiar zerknięcia na prace, nie jestem do końca pewien czy zwróciłbym na nie uwagę – a szkoda.


Na wernisażu, pierwszym w życiu dziewczyn, dało się odczuć odrobinę napięcia i lęku przed „publicznością”, która składała się głównie ze znajomych i rówieśników autorek. W samych pracach trudno już jednak odnaleźć coś ze wstydliwości lub braku pewności siebie. Nie najpopularniejsza technika – batik, jest pierwszym pozytywem wystawy, samo jej zastosowanie zwraca uwagę, zaciekawia, choć tylko na chwilę, co jest jakby dopasowane do sytuacji, bo przecież nie mamy więcej niż kilka chwil na obiedzie z przyjaciółmi. Same dzieła, ich odbiór, powinien nas oderwać od talerza. Prace dziewcząt posiadają swój specyficzny klimat, są trochę jak zabawy młodych ludzi, ezoteryczne, wyalienowane, zapowiadające coś obiecującego w przyszłości. Na dokładne zapoznanie się z pracami zapraszam do restauracji-galerii, ale dodam, że są na wystarczającym poziomie artystycznym, aby śmiało poświęcić im odrobinę czasu. Nie wstrząsają, nie onieśmielają, nie odmieniają świata, nie wzbudzają głodu metafizycznego, ale są interesującym momentem między posiłkami lub alkoholem. Warto się przyjrzeć tym pracom, choćby z prostego powodu – wieku artystek. Anna Kusz i Małgorzata Poznańska zagrały swoimi młodym, egzaltowanym światem, na szczęście nie infantylnie, tak, że warto spojrzeć na najmłodsze pokolenie lubelskich artystów, na szansę, którą dała im Pani Barbara Wielgos organizując tą wystawę. Młode uczennice, ale na tyle dojrzałe, aby zachować oryginalność, przyniosły powiew tego co dzieje się jeszcze przed uniwersytetem, przed „wykształceniem” artystycznym, przed przeteoretyzowaniem, przyniosły powiew nieskrępowanego, czystego, młodzieńczego wyrazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz