Muzeum Sztuki Zdeponowanej czyli komisyjne palenie dzieł sztuki

____

Agnieszka Cieślak

Bez wątpienia Roberta Kuśmirowskiego nazwać można artystą-iluzjonistą. Doskonały warsztat sprawia, że potrafi on zrobić wszystko, co tylko przyjdzie mu go głowy. Jego sztuka jest wehikułem umożliwiającym podróże w czasie i przestrzeni. Genialne imitacje prowokują pytania o granice realności i ludzkiego postrzegania. Kuśmirowski to demiurg, który ze strzępków przeszłości i codzienności kreuje własne światy. To Sztukmistrz z Lublina, który tym razem tworzenie odłożył na bok. Tym razem Kuśmirowski dokonuje aktu destrukcji.

Muzeum Sztuki Zdeponowanej (MSZ) w Galerii Białej nie jest zwykłym muzeum. Nie można podziwiać tam samych dzieł sztuki – dostępne są tylko ich karty inwentaryzacyjne oraz dokumentacja. Eksponaty znajdują się w specjalnych modułach wystawowych, opatrzone nazwiskiem artysty oraz tytułem. Schowane są w urnach, ponieważ zostały wcześniej przez Kuśmirowskiego spalone. Proces unicestwiania przedstawiony jest na niewielkich fotografiach. Muzeum Sztuki Zdeponowanej to cmentarzysko sztuki.

Wystawa w Białej nie ma nic z typowej dla Kuśmirowskiego atmosfery zakurzonej, tajemniczej i fascynującej przeszłości. Jest raczej sterylna i na swój muzealny sposób nudna. Nawet tutaj odkrywamy jednak mistyfikacje artysty. Metalowe szafki są w gruncie rzeczy drewniane, co demaskują ukazane przez Kuśmirowskiego etapy ich powstawania. Odwrócone do ściany sztalugi zdają się natomiast mówić, że Muzeum Sztuki Zdeponowanej więcej zakrywa niż prezentuje.

Można zastanawiać się, na ile pomysł artystycznej utylizacji jest pomysłem trafionym. Kuśmirowski tłumaczy to jako „prowadzenie usług publicznych na rzecz sztuki, polegające na uruchomieniu kompleksowego recyklingu, w zakresie likwidacji i komasowania sztuki, z prac niechcianych i nikomu niepotrzebnych”. Czy nam takie usługi są jednak potrzebne? Palenie dzieł sztuki kojarzy mi się z działaniami inkwizycji albo współczesnej cenzury. Wydaje się jednak, że Kuśmirowskiemu chodziło o coś zgoła innego. Zniszczył on prace własne oraz te zalegające u zaprzyjaźnionych artystów: Romana Ondaka, Philipa Akkermana, Rafała Bujnowskiego, Jana Gryki, Jacka Wierzchosia, R.E. Acres, Jarosława Koziary i Leona Tarasewicza. Warto zauważyć, że nie są to osoby przypadkowe, ale twórcy uznani i liczący się w środowisku artystycznym. Podobno spalone dzieła nie były już im potrzebne. Podobno przestając istnieć fizycznie, dostały szanse na zaistnienie w naszej pamięci. Może Muzeum Sztuki Zdeponowanej to swoisty pomnik sztuki efemerycznej i tej zapomnianej. A może jest tylko śmietnikiem, na który wyrzucony został nadmiar bezużytecznych już artefaktów? Kuśmirowski dotyka tutaj problemu nadprodukcji sztuki. Artyści tworzą wciąż nowe prace, dla których nie ma miejsca w galeriach ani muzeach. Może palenie tych dzieł jest swoistą prowokacją, mającą na celu skłonienie nas do refleksji nad problemami sztuki współczesnej?

Kuśmirowski nie pierwszy raz mierzy się ze swoją dotychczasową twórczością. Już ponad rok wcześniej w Bunkrze Sztuki prezentował „Masyw kolekcjonerski”, gdzie na nowo zaaranżował elementy własnych instalacji. Miało to być pożegnanie z przeszłością, a także chorobliwą niemal pasją gromadzenia niepotrzebnych przedmiotów. „Muzeum Sztuki Zdeponowanej” zdaje się być kolejną próbą odcięcia się od tego, co było. Ile jeszcze takich prób Kuśmirowski musi podjąć, aby stworzyć coś nowego? Póki co, proces zapoczątkowany pięć miesięcy wcześniej w Neapolu zamierza on kontynuować, prezentując powiększającą się kolekcję zutylizowanych dzieł w kolejnych galeriach.

Cała idea artystycznego recyklingu nie jest oczywiście traktowana przez Kuśmirowskiego śmiertelnie poważnie. Jak zwykle, puszcza on do nas oko, zdając się przypominać, że sztuka to przede wszystkim gra. Artysta prezentuje publiczności swoje magiczne sztuczki z dużą dozą ironii oraz dystansem do siebie i swojej twórczości. W kontakcie z wystawą nasuwa mi się jednak pytanie: ile w tych sztuczkach jest prawdziwej sztuki? Kuśmirowski balansuje na granicy hochsztaplerki, a jednak udaje mu się zwykle przekonać do siebie krytyków. W jakim stopniu koncept tego artystycznego przedsięwzięcia broni się w ostatecznej formie ekspozycji? Oglądając wystawę poczułam się oszukana, ale po późniejszej refleksji w Muzeum Sztuki Zdeponowanej odkryłam namysł nad ideą kolekcjonowania oraz istotą wchodzących w jej skład artefaktów. Kuśmirowski stawia pytanie o status dzieła sztuki w niezrozumianej często sztuce współczesnej, a robi to w sposób przewrotny i być może dla niektórych – niezrozumiały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz