Ala Burek
Eliza Galey, Złudzenie fot. Ala Burek |
Zmysły
pozwalają nam odbierać otaczający nas świat na wiele różnych sposobów. Innych
wrażeń dostarcza nam patrzenie, innych słuchanie, a jeszcze innych dotykanie.
Każdy ze zmysłów w specyficzny dla siebie sposób usiłuje przybliżyć nam nieco rzeczywistość
- wchłaniamy różnorakie bodźce, które przekładają się na kształt naszych
wyobrażeń o świecie. W momencie zetknięcia się któregoś z naszych zmysłów z –
przyjmijmy, że obiektywną - rzeczywistością, rzeczywistość ta zostaje oswojona,
kosztem czego jest jej subiektywizacja. A więc w pewnym sensie zniekształcenie.
Filtrem, przez który przepuszczone zostają doznania zmysłowe są m. in. nasze
doświadczenia, stan wiedzy, wrażliwość czy osobowość. Na ile więc świat, w
którym funkcjonujemy jest światem rzeczywistym (czy jak kto woli obiektywnym),
a na ile złudzeniem czy wytworem naszej jaźni. Odpowiadając na to pytanie można
zaryzykować stwierdzenie – nie roszczące sobie jednak prawa do bycia
arbitralnym – że jako jednostki nie żyjemy w jednym świecie, a raczej w różnych
jego wersjach i interpretacjach.
Zmysły
są aparatem poznawczym, o którego istnieniu na ogół nie myślimy. Stanowi on
integralną część naszego ciała, ale i umysłu, jako że to w umyśle właśnie,
zostają zakotwiczone informacje wyłapane przez tenże aparat. Dopiero ułomność,
choroba czy utrata, któregoś z elementów systemu poznawczego, w który
wyposażyła nas natura, zwraca naszą uwagę na istnienie i wagę tegoż. Podobną rolę
wydaje się pełnić wystawa Złudzenie
Elizy Galey, którą oglądać można było w lubelskiej Galerii Białej. Mamy tu do
czynienia z odwrotem od zmysłów do: niesłyszenia, niemówienia, niewidzenia,
nieodczuwania, a więc – jak czytamy w tekście towarzyszącym wystawie – z
symbolicznym oderwaniem widza od podstawowych zmysłów. Oderwanie to osiągnięte
zostaje dzięki zastosowaniu specyficznego środka przekazu, pierwotnie
stworzonego z myślą o osobach niewidomych i niedowidzących. Chodzi o tzw. punkty
Braille’a, będące tworzywem pisma, które daje się rozczytać za pomocą dotyku.
Może więc w sensie przenośnym – co, w moim przekonaniu, zdają się właśnie sugerować
prace Galey - wszyscy w jakiś sposób niedowidzimy?
Eliza Galey, Złudzenie fot. Ala Burek |
Artystka
na kilku fotografiach swojej twarzy usuwa poszczególne narządy zmysłów z pola
widzenia odbiorców i odbiorczyń, po to, aby ów brak wypełnić ledwo zauważalnymi
– na pierwszy rzut oka – wypukłymi punktami, tworzącymi substytuty zabranych
części. Paradoksalnie, zabieg ten wymusza na odbiorcy/czyni wyostrzenie zmysłu
wzroku, a także włączenie w proces odbierania prac lubelskiej artystki tych
zmysłów, których – co do zasady – nie używa się podczas wizyt w przybytkach
sztuki (ot chociażby nierzadki wciąż jeszcze zakaz dotykania eksponatów,
spotykany nie tylko przecież w muzeach). Tu nie da się inaczej niż poprzez dotykanie
„zobaczyć” pewnych fragmentów realizacji Galey. Artystka więc niejako prowokuje
nas do bezpośredniego kontaktu z dziełem sztuki. Po przekroczeniu progu galerii
odbiorca/czyni dość szybko przekonuje się, że ów brak (oczu, nosa czy ust) jest
tylko brakiem pozornym. Przez chwilę jednak złudzenie wydaje się być realnym
brakiem. Wystawę tę w tym sensie można potraktować jako rewelacyjną lekcję
postrzegania czy dostrzegania - pierwsze wrażenie nie zawsze jest prawdziwe, a
zmysły bywają zawodne czy wręcz zwodnicze.
Kontakt
z pracami Elizy Galey uwrażliwia zmysły. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że
aby przykuć naszą uwagę potrzebne są coraz to mocniejsze bodźce. Natłok reklam,
szyldów, witryn sklepowych sprawia, że tkanka miasta jako takiego wraz z całą
jego historią i przeżyciami staje się niemalże niewidzialna. Kakofonia miejska
(ruch uliczny, muzyka i reklamy płynące z głośników itp.) zagłusza delikatne
dźwięki wydawane chociażby przez ptaki czy wiatr. Współczesne miasto nasycone
jest kolorem, dźwiękiem, zapachem, bywa zagracone różnorakimi obiektami. W
mieście takim nietrudno o tzw. zmęczenie materiału, czyli innymi słowy
przesycenie ilością i siłą bodźców atakujących nasze zmysły. W efekcie coraz
mniej rzeczy zwraca naszą uwagę. Zmęczonym, stępionym zmysłom, paradoksalnie,
wcale nie trzeba supersilnego bodźca w celu ich pobudzenia czy wyostrzenia -
wystarczą malutkie punkty Braille’a z prac Galey, które uczą na nowo czytać
rzeczywistość oraz niezwykle kojąca wzrok szarość, jaka bije z pokazywanych
artefaktów.
Eliza Galey, Złudzenie fot. Ala Burek |
Oprócz
fotografii uzupełnionych punktami Braille’a, na wystawie obejrzeć/podotykać można
też „rysunki” wykonane tylko i wyłącznie techniką punktów brailowych. Co
ciekawe, prace te przedstawiają dłonie, które dotykają się wzajemnie. Są wśród
nich zarówno dłonie dorosłych jak i dłonie dziecięce. Widz decydując się na
zbliżenie własnej dłoni, a więc na bezpośredni odbiór prac poprzez dotyk,
wchodzi niejako w intymną relację z artystką i jej światem. Spośród wszystkich
zmysłów tylko dotyk pozwala tak naprawdę na faktyczny fizyczny kontakt z drugim
człowiekiem, brak dotyku to brak zażyłości, bliskości. Artystka zdaje się
jednak sugerować, że wrażenia odbierane za pomocą dotyku również mogą być
złudne. Na jednym z filmów Galey widać bowiem dłoń rytmicznie uderzającą w
rozpostartą, niczym ściana, tkaninę. Może więc przebicie się przez tę błonę
jest niemożliwe? Może skazani jesteśmy na złudzenie bliskości i poznania?
Ciekawym
tropem w interpretacji wystawy Elizy Galey wydaje się być potraktowanie punktów
brailowych pojawiających się na jej pracach jako śladów pamięci. Na kilku
fotografiach, które wiszą na ścianach Białej, mamy do czynienia z przenikaniem
się przeszłości z teraźniejszością. Obrazy z przeszłości są „wykute” na
zdjęciu, przez co są świetnie wyczuwalne pod palcami, choć prawie niewidoczne z
dalszej odległości. Można potraktować ten zabieg jako próbę uświadomienia
odbiorcy/czyni, że przeszłość (osoby, miejsca, sytuacje) na różne sposoby jest
obecna w teraźniejszości, niekiedy wręcz niczym gad wpija się w ciało, krępując
nasze ruchy i rozwój.
Uzupełnieniem
ekspozycji jest przechadzający się we wnętrzu galerii cień (a może duch?) z niewyraźnie
zarysowaną twarzą artystki - nienaturalnie duża postać muska swoim ciałem
fragment osiedla mieszkaniowego, utrwalonego na fotografii. Być może scena ta
jest symbolicznym powrotem do przeszłości, jakimś grzebaniem we własnej pamięci
albo po prostu wścibskim zaglądaniem do cudzego świata. A może obecność ducha artystki
we wnętrzu galerii to tylko tytułowe złudzenie?
Paulina Sadowska, kadr z filmu Wonder wonder Land fot. Ala Burek |
Równolegle
w Młodym Forum Sztuki Galerii Białej oglądać można wystawę Way Inside Pauliny Sadowskiej. Wystawa ta wydaje się być kontynuacją
ekspozycji Elizy Galey - uspokaja zmysły, pozwala się zatrzymać, zachęca do
kontemplowania, czy wręcz odpłynięcia w nierealny świat „z pogranicza snów,
mrocznych zjaw, surrealistycznych obrzeży, zdarzeń zapamiętanych z odległych
czasów”*. Jeszcze długo po wyjściu z Białej ten dziwny stan odprężenia,
zdystansowania, oczyszczenia zmysłów i jakaś taka niesamowita aura
tajemniczości mnie nie opuszczały. Obie wystawy trwały do 20 kwietnia.
Eliza Galey,
Złudzenie
23.03 - 20.04.2012
Paulina Sadowska
Way Inside
23.03 - 20.04.2012
Galeria Biała
Eliza Galey,
Złudzenie
23.03 - 20.04.2012
Paulina Sadowska
Way Inside
23.03 - 20.04.2012
Galeria Biała
Bardzo fajny pomysł. Dzięki takim wystawom osoby niewidome również mogą korzystać z kultury i sztuki.
OdpowiedzUsuń